



Lunapolis to ostatnie z miast na pewnej zapomnianej planecie, niemal już zupełnie wyludnionej, na której przez przypadek rozbija się człowiek z naszego świata.
Mieszkańcy Lunapolis żyją w realiach zaawansowanej inżynierii genetycznej. Dzieci powstają tam w wyniku hodowli, zamawia się je na miarę w wyspecjalizowanych korporacjach. Jedne potrafią stworzyć człowieka ze zdolnościami artystycznymi, inne z predyspozycjami do zbrodni.
Pierwotny wybór nie determinuje jednak życia na zawsze. Inwestując odpowiednią ilość pieniędzy można zamówić w dowolnym momencie zabieg genozmiany, w którym jedne predyspozycje zostają zmarginalizowane , a inne uwypuklone. Bogaci ludzie w tym świecie mogliby wieść bardzo urozmaicone i ciekawe życie, ale każda róża ma kolce. Według reguł ustalonych przez tajemniczą rasę Przedksiężycowych, od czasu do czasu w Lunapolis dochodzi do Skoków. W czasie Skoku dochodzi do rozszczepienia rzeczywistości. Szczęśliwcy zostają w pięknym mieście, pechowcy znikają i pojawiają się w równoległej rzeczywistości, niejako o poziom niżej, który jest jakby stop-klatką miasta z momentu skoku, ale w którym czas biegnie szybciej, rany goją się gorzej, miasto jest na wpół wymarłe i stanowi umieralnię dla tych zabranych przez Skok. Każdy Skok spycha piętra rzeczywistości o jedno niżej, przyspieszając starzenie i degeneracje.
Nikt nie wie jakimi kryteriami kierują się Przedksiężycowi decydując, którego z mieszkańców zabrać, a którego zostawić w czasie Skoku. Skoki przybliżają Lunapolis do zapowiadanego przez Przedksiężycowych stanu Przebudzenia. Prawdopodobne dostąpi go garstka ludzi o najbardziej przydatnych, rozwiniętych czy unikalnych umiejętnościach. Wiadomo, że sam moment Skoku jest ściśle powiązany z osiągnięciem określonego postępu technologicznego. Wynalazki są nieustannie opracowywane w Archiwum, ale poza nielicznymi wyjątkami nie opuszczają jego murów. W szufladach zalegają różne rodzaje broni, skrzydła umożliwiające człowiekowi latanie, rękawice powiększające siłę, mechaniczne pojazdy latające, obroże pozwalające na zwielokrotnienie osoby i inne.
Trylogia Anny Kańtoch „Przedksiężycowi” to solidna fantastyka, z dobrze skonstruowanym światem i wieloma ciekawymi postaciami. Olbrzymią przyjemność sprawia odkrywanie zadziwiających właściwości Lunapolis i poznawanie ludzi, którzy muszą w tej rzeczywistości żyć i przeżyć, a także tych, którzy rzeczywistość tę chcą kontestować i ustalony porządek sabotować. Szczęśliwi, którzy jeszcze nie czytali, wszyscy którzy zaczęli wcześniej skazani byli na niezaspokojoną ciekawość, aż do niedawnego pojawienia się tomu trzeciego, w którym następuje rozwiązanie wielopoziomowych intryg oraz tajemnic Przedksiężycowych.
Źródło grafiki: powergraph.pl
W Boliwii znajdują się najstarsze budowle megalityczne datowane na 17 tys. lat p.n.e., ale mogą liczyć nawet setki tysięcy lat (Poznański). Bloki granitu ważące setki ton przycięte są z wielką precyzją, z kątami prostymi zachodzącymi na siebie i szlifem na powierzchni jakby używano lasery. Posiadają idealnie proste krawędzie i równiuteńko rozmieszczone otwory. Budowle znajdują się nawet na wysokości 4 tys. m. n.p.m., gdzie już nie rosną drzewa, które mogłyby służyć do budowy ramp dla przesuwania tak wielkich i ciężkich bloków. W murach świątyni Tiahuanaco znajdują się rzeźbione głowy przedstawiające nie tylko mieszkańców Ameryki Pd., lecz WSZYSTKIE rasy ludzkie naszej planety, a stela pośrodku dziedzińca – Wirakoczę wyglądem wyraźnie odbiegającego od rasy indiańskiej (posiada wąsy, brodę, których Indianom brak) i raczej przedstawia Sumera z dorzecza Eufratu i Tygrysa.