





Nawet nie będę starał się udowadniać, jak ważnym filmem dla wielu kinomanów jest „Terminator” oraz jego sequel – na dziełach Jamesa Camerona wychowało się całe pokolenie.
Czekając na danie główne w postaci gry „Fallout 4”, planowanej na koniec tego roku, możemy spróbować smakowitej zakąski w postaci gry mobilnej osadzonej w świecie Fallout.
Na skarlałym rodzimym rynku komiksowym pojawił się wydawca, który chce się wziąć za bary z największymi. Zaczął od tytułu, który nigdy wcześniej nie ukazał się nad Wisłą.
George Clooney prawdopodobnie nie zaliczy tego tytułu do swoich największych sukcesów, natomiast film zdecydowanie ma inspirującą, optymistyczną wizję miasta przyszłości.
Wybudzony w dryfującym transportowcu kosmicznym, bez pamięci kim jesteś, ani co tu robisz, zdajesz sobie sprawę, że dalej może być już tylko lepiej.
Sztuka o tym jak zwyczajne spotkanie towarzyskie może przekształcić się w prawdziwe piekło oraz jak trudno zachować człowieczeństwo w obliczu diabła.
Czy osoba ślepa może wykorzystać zmysł słuchu po to, by kompensować brak wzroku? Skutecznie robił to bohater serialu „Daredevil”.
Oglądając siódmą część „Szybkich i wściekłych” można ulec złudzeniu, że jeden z głównych aktorów nie zginął w trakcie filmowania.
Peany nad filmem o sztucznej inteligencji „Ex machina” zdają się zupełnie pomijać fakt, że ignoruje on znane od dziesiątków lat fundamentalne prawa robotyki Asimova.
Większą niż Stu legendą jest Paul McCartney. Pod koniec lat 60-tych wybuchła plotka, że zginął on w wypadku samochodowym. I że Beatlesi, z jakiegoś niepojętego powodu, tego nie ujawnili i zastąpili go sobowtórem. Kanadyjskim policjantem. Plotka ta stała się strasznie popularnym mitem miejskim, a fani Beatlesów rzucili się robić prywatne dochodzenia w tej sprawie. Zaczęli szukać na okładkach płyt i w tekstach utworów znaków i sygnałów, które miałyby sugerować, że faktycznie jest z Paula trup.