Kochanka ich wszystkich
W 1975 roku rozpoczęła prace senacka komisja do zbadania ewentualnych nieprawidłowości związanych z działalnością CIA. Odpryskiem powróciła też sprawa zabójstwa JFK.
W 1975 roku rozpoczęła prace senacka komisja do zbadania ewentualnych nieprawidłowości związanych z działalnością CIA. Odpryskiem powróciła też sprawa zabójstwa JFK.
Na pustyni nieopodal miasteczka Alamogordo znajduje się historyczne miejsce. Hiszpańscy konkwistadorzy nazywali ją drogą umarłych, zupełnie jakby potrafili przewidzieć przyszłość.
Każde zjawisko posiada moment, od którego wieści o nim zaczynają się szerzyć lotem błyskawicy. W przypadku obserwacji niezidentyfikowanych obiektów na niebie nie było inaczej.
Dzięki sprawie JFK dowiadujemy się wiele także o postaciach mniej lub bardziej znanych, mających mniej lub bardziej ścisłe związki z tym, co się wydarzyło 22 listopada 1963 r.
Z wyglądu przypominał sowę, od razu rzucał się w oczy. David Ferrie w śledztwie prokuratora Jima Garrisona był jednym z podejrzanych o udział w spisku na życie JFK.
W historii tego człowieka większość rzeczy zostało zmyślonych. Zawsze jednak podskórny instynkt detektywa każe zapytać: ale czy aby na pewno wszystkie?
Nie szukał rozgłosu, był skromny, swoich rozmówców traktował z należytym szacunkiem i uwagą. Zupełnie przy okazji był też jednym z największych zbrodniarzy XX wieku.
Zarówno amatorzy, jak i zawodowi badacze zagadki śmierci Johna Fitzgeralda Kennedy’ego wiedzą, że tuż przed przyjazdem prezydenta do Dallas stała się rzecz niebywała.
Jest 23 listopada 1963 r. Prawdopodobnie najbardziej pracowity dzień w całej historii FBI. Po 24 godzinach pracy na okrągło wielki J. Edgar Hoover ciągle nie wie, co myśleć o zabójstwie JFK.
Lwia większość obserwacji niezidentyfikowanych obiektów latających oparta jest na relacjach słownych. Ale są też takie, za którymi stoją dowody w postaci rejestracji z radarów.
Dokładnie 24 września 1947 r., tuż po Roswell i równolegle z powstaniem CIA, miała rozpocząć życie grupa 12 najbardziej wpływowych ludzi wojskowego establishmentu USA.
W Boliwii znajdują się najstarsze budowle megalityczne datowane na 17 tys. lat p.n.e., ale mogą liczyć nawet setki tysięcy lat (Poznański). Bloki granitu ważące setki ton przycięte są z wielką precyzją, z kątami prostymi zachodzącymi na siebie i szlifem na powierzchni jakby używano lasery. Posiadają idealnie proste krawędzie i równiuteńko rozmieszczone otwory. Budowle znajdują się nawet na wysokości 4 tys. m. n.p.m., gdzie już nie rosną drzewa, które mogłyby służyć do budowy ramp dla przesuwania tak wielkich i ciężkich bloków. W murach świątyni Tiahuanaco znajdują się rzeźbione głowy przedstawiające nie tylko mieszkańców Ameryki Pd., lecz WSZYSTKIE rasy ludzkie naszej planety, a stela pośrodku dziedzińca – Wirakoczę wyglądem wyraźnie odbiegającego od rasy indiańskiej (posiada wąsy, brodę, których Indianom brak) i raczej przedstawia Sumera z dorzecza Eufratu i Tygrysa.