




Arcyciekawa historia współtwórcy systemu ewidencji ludności PESEL, który następnie wbrew PRL-owi stworzył WEKTORA.
Andrzej Targowski już na początku lat 70. XX wieku przekonywał, że olbrzymie skomplikowanie procesów gospodarczych i społecznych sprawiało, że zbieranie, przetwarzanie i wykorzystanie potrzebnych informacji przekroczyło już ludzkie możliwości.
„Oto antynomia naszej epoki: nie sposób ogarnąć zalewającej nas informacji, nie sposób podjąć bez niej prawidłowej decyzji. Rozwiązanie tej antynomii przynosi informatyka, posługująca się jako narzędziem komputerem” – pisała autor, przytaczając jednocześnie myśl (pożyczoną od Norberta Wienera, ojca cybernetyki), która stała się punktem wyjścia całej jego dalszej działalności: „nie ten rządzi, kto rządzi, ale ten, kto właściwe bity informacji we właściwej pamięci, dostępne we właściwym czasie”.
Targowski, w opublikowanej w 1971 roku książce „Informatyka – klucz do dobrobytu” przedstawiał wizję nieodległego, jak mu się wydawało, świata, w którym zrealizowano jego postulaty.
„Siedzisz w domu w środku okrągłego pokoju. Kiedy obracasz się dookoła w swoim krześle, widzisz falę rozbijającą się o skały i opływającą plażę. Ptaki wzbijają się w niebo. Naprzeciwko ciebie siedzi mężczyzna, z którym rozmawiasz. Od czasu do czasu plusk fali lub krzyk ptaka wypełniają przerwy w waszej rozmowie” – pisał.
Cóż niezwykłego w tej sielankowej scenie? Po pierwsze, nadmorski krajobraz okazuje się programem nagranym na Krymie i odtwarzanym na „płaskościennym ekranie telewizyjnym”, a ów „superrealistyczny” obraz można w każdej chwili zmienić na zupełnie inny.
Po drugie, obecny w pomieszczeniu dyskutant, „jakkolwiek możesz wstać, obejść go dookoła i zobaczyć tył jego głowy, wcale nie jest u ciebie. Jego obraz jest przeniesiony przez promienie laserowe z satelity i odtworzony w kolorze i trójwymiarze przy zastosowaniu procesu holografii. W rzeczywistości człowiek ten siedzi w swoim mieszkaniu na drugim kontynencie”.
Po trzecie, spotkanie z hologramem rozmówcy nie ma charakteru towarzyskiej pogawędki, lecz jest elementem pracy zawodowej, którą dzięki łatwemu dostępowi do potrzebnych informacji można prowadzić z własnego salonu.
„Podobnie twoja żona – pisał dalej autor – nie musi wychodzić z domu po zakupy. Komputer łączy bezpośrednio ze sklepami i bankami, tak że transakcja jest przeprowadzana bez gotówki czy czeków. Opuszczasz swój dom, tylko kiedy zechcesz to zrobić dla specjalnych celów, np. towarzyskich”.
Płaskościenne ekrany z superrealistycznym, kolorowym obrazem zamiast czarno-białych telewizorów, międzykontynentalne rozmowy z hologramami zamiast wieloletniego oczekiwania na telefon, zakupy w domu zamiast całodniowego wystawania w kolejkach – wszystko to, jak przekonywał 34-letni wówczas inżynier Targowski, jeszcze w XX wieku ziścić się miały właśnie dzięki komputerom.
Póki co w lata 70. Polska wkraczała z zaledwie około 200 maszynami liczącymi (więcej, do tego nowocześniejszych komputerów pracowało nie tylko w krajach kapitalistycznych, lecz także w Czechosłowacji i NRD). Archaiczne pozostawały również zastosowania tych urządzeń. Gdy na Zachodzie komputery wykorzystywano już głównie na potrzeby przemysłu i handlu, u nas podstawowymi ich użytkownikami były nadal uczelnie oraz instytuty naukowe. W polskiej prasie wciąż obowiązał wizerunek komputera jako kilku olbrzymich szaf z tysiącami lampek sygnalizacyjnych i dziesiątkami przełączników, które obsługiwać potrafi jedynie wąskie grono specjalistów w białych kitlach, wyliczających za pomocą maszyn skomplikowane, ale zupełnie zbędne zwykłemu śmiertelnikowi matematyczne równania.
A przecież, jak przekonywał Andrzej Targowski, rozwiązywanie akademickich problemów liczbowych to zaledwie jedno z wielu zastosowań komputerów, a na świecie aż 75% tych urządzeń pracuje dla potrzeb gospodarki. Przy czym choć wspomagana informatyką gospodarka kapitalistyczna rozwija się wprawdzie z sukcesami, lecz żywiołowo i oddolnie, to właśnie centralnie planowana, kontrolowana i sterowana gospodarka socjalistyczna daje w tej materii zdecydowanie większe możliwości – jest jakby wprost stworzona, by w zarządzaniu nią pomagały komputery!
By wyjść poza teoretyczne rozważania, w 1972 roku Targowski zaprojektował Krajowy System Informatyczny (KSI). Była to ambitna i nowatorska w skali światowej koncepcja zakładająca objęcie siecią połączonych systemów informatycznych wszystkich aspektów centralnego sterowania państwem – komputery miały przetwarzać i analizować masowe dane o polskiej gospodarce i społeczeństwie, a następnie udzielać kierownictwu na wszystkich szczeblach szybkiej, precyzyjnej i właściwie skierowanej informacji.
Młody, dynamiczny inżynier zdołał przekonać do swoich wizji możnych protektorów, w tym premiera Piotra Jaroszewicza oraz ministra Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki Jana Kaczmarka, a wdrażanie KSI rozpoczęto od systemu WEKTOR, którego zadaniem miało być wspomaganie najważniejszych projektów inwestycyjnych w kraju.
Sprawa wymagała pilnego rozwiązania, na początku lat 70. Polska wyglądała bowiem jak wielki plac budowy. Na różnych szczeblach decyzyjnych rozpoczynano kolejne inwestycje, często bez żadnego planu i analizy opłacalności, co prowadziło do gigantycznego marnotrawstwa pracy, czasu i środków. Świetnie widocznym dla mieszkańców stolicy symbolem bezradności państwa w tej materii była ciągnąca się już ćwierć wieku budowa gmachu Narodowego Banku Polskiego, a chaotyczne, powodowane interwencjami kolejnych dygnitarzy wędrówki robotników między inwestycjami, ginące w niewyjaśnionych okolicznościach materiały budowlane, podobnie jak puste, sprawiające wrażenie porzuconych place budów, stanowiły stały element krajobrazu PRL-u.
Tymczasem WEKTOR miałby w swojej komputerowej pamięci kompletne dane o zasobach ludzkich i finansowych, potrafiłby nie tylko bilansować planowane budowy z mocą przerobową przedsiębiorstw wykonawczych, lecz także kontrolować postęp prac, zużycie materiałów, wykorzystanie siły roboczej oraz prawidłową realizację początkowych założeń. Redaktor „Życia Gospodarczego” przekonywał, że „zaprzęgnięcie informatyki w służbę usprawniania procesu inwestowania jest krokiem niezwykle doniosłym”, a „Express Wieczorny” ogłaszał, że WEKTOR wkrótce stanie się „witaminą »I« dla przemysłu i administracji”.
Rozpoczęto wdrażanie systemu na tak kluczowych dla państwa budowach jak Huta Katowice, Elektrownia Dolna Odra czy Zakłady Stilon w Gorzowie Wielkopolskim. Niestety, entuzjazm prasy szybko osłabł, później zaś nazwa WEKTOR w ogóle przestała pojawiać się w medialnych doniesieniach.
Otóż okazał się on czymś znacznie więcej niż systemem informatycznym – w realiach Polski Ludowej był po prostu systemem władzy, który mógł wpływać na sytuację polityczną kraju. Przekonał się o tym ówczesny minister budownictwa i przemysłu materiałów budowlanych Alojzy Karkoszka, rzecz jasna, bardzo niechętny, by oderwane od partyjnych uwarunkowań komputery oceniały i kontrolowały jego działania oraz decyzje. Po interwencji Karkoszki niezależny w założeniach system informatyczny podporządkowano ministerstwu, a następnie poważnie okrojono w funkcjonalności, by ostatecznie zlikwidować.
Docelowo maszyny KSI miały przechowywać i przetwarzać w swojej pamięci cenne, lecz kłopotliwe dla rządzących dane dotyczące m.in. wykonania budżetu państwa, gospodarki materiałowej, transportu i łączności, informacji statystycznych o masowych zjawiskach społecznych czy zagospodarowania przestrzennego kraju, a wszystkie te systemy byłyby połączone siecią – INFOSTRADĄ. Wcielenie w życie tego pomysłu oznaczałoby uzyskanie dostępu do wiedzy zawartej w komputerowych bazach i systemach niezależnie od fizycznej lokalizacji użytkowników i maszyn cyfrowych oraz umożliwiłoby sprawną wymianę informacji i dokumentów między odległymi od siebie ośrodkami decyzyjnymi.
Prasa opisywała zresztą „wielkie przyszłościowe sieci komputerowe opasające całe kraje i kontynenty”, których „w ogóle nie będzie widać, chociaż niemal każdy członek cywilizowanego społeczeństwa będzie z ich usług korzystał. Za kilkanaście lat komputery staną się – podobnie jak dziś telefon – naturalnym składnikiem życia umysłowego. Inżynier, lekarz, prawnik, ekonomista czy też specjalista będzie mógł za niewielką opłatą miesięczną zainstalować u siebie aparat teledacyjny, za pośrednictwem którego staną się dlań dostępne wszystkie komputery podłączone do sieci obliczeniowej”.
Zapewne tej właśnie wizji przestraszyły się władze – idea społeczeństwa bez przeszkód komunikującego się i wymieniającego informacjami nie mogła liczyć na realizację (co potwierdza także ówczesny katastrofalny wręcz stan rozwoju sieci telefonicznej w Polsce i brak starań, by sytuację tę poprawić). Budowę Krajowego Systemu Informatycznego przerwano już w 1974 roku.
Andrzej Targowski boleśnie przekonał się, że dla władz PRL-u precyzyjna informacja, której miały udzielać komputery, nie była zaletą, a wręcz zagrożeniem. Gospodarcze i społeczne skutki wtedy podejmowanych działań odczuwamy być może do dnia dzisiejszego.
Źródło grafiki: pixabay.com
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Przy okazji WEKTORA powołano Komisję Ekspertów, w skład której weszło 100 osób. Przewodniczącym tej komisji został docent Andrzej Targowski (w owym czasie młody trzydziestokilkoletni naukowiec o dobrych powiązaniach rodzinnych z elitą władzy PRL), drugą zaś bardzo dynamiczną osobą, która w charakterze specjalisty współpracowała z Komisją, był Stefan Bratkowski (również posiadający dobre relacje z PRL-owską elitą władzy).
S. Bratkowski od dawna jest specjalistą od bardzo wielu spraw – zajmował się naukoznawstwem, informatyką, bankowością, cybernetyką itp. A. Targowski skupiał swe zainteresowania głównie na informatyce. Już w 1963 roku został dyrektorem warszawskiego ośrodka obliczeniowego ZOWAR, potem w 1971 r. był inicjatorem Programu Rozwoju Minikomputerów w Polsce, był też inicjatorem, współorganizatorem i współrealizatorem systemów informatycznych w przemyśle, systemów rządowych (WEKTOR – inwestycje, MAGISTER – kadry), dla Sejmu (FORUM), obliczeń abonenckich (CYFRONET, POLRAX), bibliotecznych (INFONET), zainicjował i przygotował pierwszy zatwierdzony kompleksowy Program Rozwoju Informatyki (1971-1975) w Polsce oraz wysunął koncepcję Krajowego Systemu Informatycznego, był wreszcie referentem informatyki na II Kongresie Nauki Polskiej w 1973 r.1.
Po okresie dynamicznej działalności Targowskiego i jego kolegów pozostał nam w spadku zły stan polskiej informatyki, w dodatku mało lub źle wykorzystanej – co oczywiście nie było winą Targowskiego, lecz decydentów PRL-owskich.
Sfrustrowany Targowski wyjechał do Ameryki, gdzie już od szeregu lat przebywa. Błąd Targowskiego i jego przyjaciół polegał przede wszystkim na tym, że usiłowali rozwijać w Polsce informatykę na użytek partyjno-państowej biurokracji, która była w swej masie niechętna innowacjom (zwłaszcza w sferze informacji) i wolała stosować prymitywne metody przetwarzania i blokowania informacji, których się nauczyła i do których miała zaufanie.