Znów cię widział ktoś, sypał zielonymi mahoniowy gość. Tak śpiewało Lady Pank w „Tańcz głupia, tańcz”. Andrzej Mogielnicki pisał w latach 80-tych piekielnie realistyczne teksty.
Klub Maxim na gdyńskim Orłowie istniał naprawdę. Za czasów PRL stanowił artystyczną i towarzyską mekkę nie tylko na Wybrzeżu, ale w skali całego kraju. To był nasz Klub 54, miejsce gdzie dzierlatki mogły poznać bogatych panów, działający poza nawiasem socrealistycznej gospodarki przemysłowcy, bo jeszcze nie biznesmeni, mogli wymienić się swymi kontaktami, gwiazdy estrady miały okazję załapać się na jakiś dodatkowy koncert. Byle kogo tu nie wpuszczano. Żeby znaleźć się w Maximie, trzeba było albo odpowiednio wyglądać, albo mieść w portfelu odpowiedni gruby plik Koperników.
Lokal ulokowany był na skarpie, posiadał piękny taras, z którego widać było morze. Przybywali tu marynarze, mający do pozostawienia nadmiar twardej waluty i niepohamowane hormony. Pod Maxima podjeżdżały limuzyny, jakich jeździło jedynie kilka lub najwyżej kilkanaście po PRL-owskich drogach. Z tych aut wysiadały panie w futrach z norek, obwieszone złotem i brylantami.
Właścicielem tego edenu był doktor nauk humanistycznych Michał Antoniszyn, znany w środowisku pod pseudonimem Mecenas. Zaczynał od importu automatów muzycznych, czyli popularnych „jukeboksów”. Zamiłowanie Mecenasa do muzyki nie ograniczało się wyłącznie do sprzętu. Przyciągał również gwiazdy, w tym takie firmy jak Wioletta Villas czy Alibabki, które pojawiały się na gościnnych występach w Maximie. Mecenas był najważniejszą postacią w całym Trójmieście, człowiekiem tak wpływowym, że w połowie lat 70-tych musiał sobie już zatrudnić ochroniarza. Ów młody człowiek nazywał się Nikodem Skotarczak.
Mniej więcej pod koniec lat 70-tych w Maximie pojawiła się nowa grupa społeczna. Już nie artyści, przemysłowcy, kapusie i kombinatorzy, lecz najprawdziwsza mafia. To nie byli dresiarze z amstaffami na smyczach, lecz wyciszeni, uprzejmi, uśmiechnięci ludzie tworzący kodeks i podstawy dla tego, co później wybuchło w Pruszkowie. Wybrzeże stanowiło naturalne żerowisko dla mafii, gdyż blisko było stąd do NRD, czyli na przykład do Rostocka i innych nadmorskich miast, gdzie można było kraść, ile popadnie.
To także w tym rejonie wielką operację specjalną pod kryptonimem Żelazo prowadziła wraz z mafią SB. Opiszemy kiedyś ten temat osobno na Tungusce, teraz dość powiedzieć, że w Trójmieście, a co za tym idzie, w Maximie zjawiały się takie legendy półświatka jak Oczko, Słowik, Wariat czy Kiełbasa. Znany był również Turysta, który uchodził za najbardziej renomowanego gangstera rdzennie pomorskiego. No i oczywiście Nikodem Skotarczak, znany od momentu przejścia na ciemną stronę mocy jako Nikoś, wkrótce po tym, jak porzucił stanowisko ochroniarza Mecenasa i został najpotężniejszym na Wybrzeżu gangsterem.
Zmierzch Maxima nastąpił po upadku PRL-u. Mecenasowi zaczęło brakować na czynsz, gwiazdy uciekły, a kilku kluczowych gangsterów, w tym sam Nikoś trafiło sześć stóp pod ziemię. Lokal istnieje do dzisiaj, ale wygląda jak splądrowany dom duchów, w którym nikt już nie chce uruchomić nowego interesu. Pozostają wspomnienia o złotym BMW i kolorowych slajdach.
Źródło grafiki: stadobaranow.pl
Sama piosenka ma dość skąpy tekst. Właściwie tylko cztery zdania w zwrotkach. Ale i tak Mogiel miał power jak nikt inny.
Parę lat temu przechodziliśmy z dwiema znajomymi, w ramach inhalacji jodowych, właśnie koło opuszczonej już teraz i zdewastowanej ruiny „MAXIMA”. W pewnej chwili znajoma, pokazując wdzięcznie palcem w kierunku dawnej knajpy spytała -: czy wy widzicie to samo co ja, czy tylko mnie tak nadmorski klimat odurzył? Spojrzeliśmy… w opuszczonym baraku przez otwarte drzwi widać było wyraźnie koński łeb…, żywy koński łeb wraz z równie końskim łba właścicielem!!! Faktu końskości nie zmieniały nawet miniaturowe gabaryty siwego kucyka.
A przed ” Maximem ” lokal ten nazywał się ” Zorba „. Czy ktoś pamięta ? Właściciele-Grek & Polak…
Lokal przy ul. Orłowskiej 13-17 do dziś nie znalazł nabywcy, chociaż miasto wystawiało teren na licytację kilkakrotnie. W zeszłym roku gdyńscy włodarze ponownie rozpoczęli poszukiwania nowego inwestora, ale taki się nie znalazł. Najwidoczniej nikogo nie interesują piękne tereny w pobliżu orłowskiego molo, które miasto wyceniło na ponad 23 mln zł. Na pewno nie jest nim zainteresowany były właściciel lokalu ,,Mecenas”, który obecnie zajmuje się wydawaniem czasopisma dla trójmiejskich elit, ,,Twój Wieczór”. Współpracuje tam z byłym esbekiem, Edwinem Myszkiem, który swego czasu był jednym z częstych gości lokalu.
Ale jaja, rzeczywiście! Mecenas wygląda całkiem młodo!
http://twojwieczor.pl/o-nas/
Stoi i dalej niszczeje.
Od 10 lat Gdynia próbuje sprzedać nadmorską nieruchomość przy ul. Orłowskiej, na której znajdują się pozostałości po legendarnym klubie nocnym Maxim. Bezskutecznie – mimo kilku przetargów do sprzedaży nie doszło, a dawny Maxim popada w ruinę. Ostatnio coraz częściej koczują tam narkomani i bezdomni, którzy urządzają libacje.
Wiele artykułów, także ten, podaje, że od pracy w Maximie, w charakterze wykidajły, swoją karierę rozpoczynał sam Nikodem Skotarczak, znany później jako Nikoś – szef mafii samochodowej. Informację tą po latach dementuje sam Antoniszyn, twierdząc, że Nikoś był zbyt wątłej postury aby stać na bramce tak renomowanego klubu, a ponadto w czasie gdy otwarto lokal, zajmował się on już poważniejszymi interesami niż stanie na bramce.
Wygląda na to, że Maxim niedługo pójdzie do piachu, gdyż jest z dwoma sąsiednimi działkami wystawiony na sprzedaż. Ma tam powstać kompleks hotelowo-gastronomiczny. Przy okazji wychodzą też na jaw ciekawe fakty o Mecenasie.
„Na początku lat 90. lokal stał się własnością miasta, które wydzierżawiło go firmie Michała A. Jednak w 2000 r. umowa wygasła, a obiekt nie został miastu zwrócony. W dodatku Michał A. nadal nielegalnie poddzierżawiał budynek innym firmom, a podczas policyjnej rewizji na tyłach Maxima znaleziono kradzione samochody.
Po tych incydentach Gdynia pozwała najemcę do sądu, żądając, by opuścił budynek. Ale sprawa ciągnęła się latami, bo Michał A. składał kolejne odwołania od niekorzystnych dla siebie wyroków. Dopiero w 2004 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku wydał prawomocne orzeczenie, że obiekt ma zostać zwrócony gminie. Wtedy długi dzierżawcy z tytułu nielegalnego zajmowania nieruchomości urosły do ponad 300 tys. zł. Tych pieniędzy także nie chce miastu zwrócić”.
na zdjęciu jest sanatorium Zdrowie, nie Maxim.
Przy ulicy Orłowskiej, nadal istnieje, tyle że jako fun dla miłośników urbexu.
https://www.gdanskstrefa.com/maxim-w-gdyni-jak-dzisiaj-w-srodku-wyglada/