




Kłamiemy na potęgę, politycy, urzędnicy, pracownicy, szefowie, rodzice, dzieci, wszyscy, codziennie. Aby wyczuć, kiedy nasz rozmówca mija się z prawdą, niekonieczny jest wariograf.
Zamiast elektroniki z pomocą przychodzi nam analiza lingwistyczna rozmowy. Badania wykazały, że podczas kłamania da się zaobserwować pewne cechy formułowania wypowiedzi, określony profil lingwistyczny. Oczywiście spostrzeżenia te mają charakter statystyczny, nie pozwolą kategorycznie sklasyfikować każdej rozmowy i każdej wypowiedzi, jako prawdę lub fałsz, natomiast dadzą pewne wskazanie na zasadzie większego lub mniejszego prawdopodobieństwa.
Jeśli ktoś używa więcej słów niż zwykle lub niż jest to potrzebne do przekazania komunikatu, może to być znakiem, że zmyśla. Kłamanie jest zajęciem kreatywnym i angażuje mózg bardziej niż wypowiedź na podstawie zapamiętanych, prawdziwych wydarzeń. Stosowanie rozbudowanej konstrukcji zdań oraz słów wypełniaczy to sposób naszego mózgu na uzyskanie dodatkowego czasu na „dopracowanie” zmyślonej historii w trakcie jej opowiadania.
Kiedy mówimy prawdę, częściej wypowiadamy się w pierwszej osobie, natomiast o innych osobach po imieniu. Utożsamiamy się historią, jesteśmy jej bohaterem, stąd silne „ja”. Konfabulując podświadomie wypowiadamy się bardziej ogólnie, bezosobowo, dystansując się w ten sposób od własnego kłamstwa. Zamiast powiedzieć „Ja nie zrobiłbym tego Ani”, może zostać użyta fraza „Nie robi się tak koleżankom z pracy”.
Podczas kłamania jesteśmy bardziej skłonni używać negatywnych, czasem skrajnych określeń. Jeśli przykładowo własne zaniedbanie zwalamy na komputer, to nie poprzestaniemy na stwierdzeniu, że nie działa lub się zawiesił. Nazwiemy go gratem, skończonym złomem, szmelcem, który do niczego się nie nadaje, często w sposób zupełnie nieadekwatny do sytuacji. Kłamcy też częściej używają czasowników związanych ze zmysłami, „widziałem”, „słyszałem”. Może to być związane z chęcią uwiarygodnienia opowiadanej historii, umocowania jej we własnych, fikcyjnych, doświadczeniach.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
W Boliwii znajdują się najstarsze budowle megalityczne datowane na 17 tys. lat p.n.e., ale mogą liczyć nawet setki tysięcy lat (Poznański). Bloki granitu ważące setki ton przycięte są z wielką precyzją, z kątami prostymi zachodzącymi na siebie i szlifem na powierzchni jakby używano lasery. Posiadają idealnie proste krawędzie i równiuteńko rozmieszczone otwory. Budowle znajdują się nawet na wysokości 4 tys. m. n.p.m., gdzie już nie rosną drzewa, które mogłyby służyć do budowy ramp dla przesuwania tak wielkich i ciężkich bloków. W murach świątyni Tiahuanaco znajdują się rzeźbione głowy przedstawiające nie tylko mieszkańców Ameryki Pd., lecz WSZYSTKIE rasy ludzkie naszej planety, a stela pośrodku dziedzińca – Wirakoczę wyglądem wyraźnie odbiegającego od rasy indiańskiej (posiada wąsy, brodę, których Indianom brak) i raczej przedstawia Sumera z dorzecza Eufratu i Tygrysa.