



Neil Gaiman tworzy komiksy, scenariusze seriali, filmów i słuchowisk radiowych, redaguje antologie, pomaga także w przenoszeniu na duży i mały ekran swoich własnych dzieł.
Autor (na zdjęciu) pracuje obecnie dla HBO nad serialem na podstawie „Amerykańskich bogów”, swojego najgłośniejszego – obok serii komiksowej „Sandman” – dzieła. Z kolei w Polsce niedawno premierę miało nowe, przepięknie prezentujące się wydanie tej powieści. Większy format, twarda okładka i obwoluta z jak zwykle świetną ilustracją Irka Koniora skuszą każdego bibliofila, nawet takiego – jak ja – który posiadał już wersję miękkookładkową. Wydawnictwo MAG ewidentnie czerpie z tradycji rynku amerykańskiego, gdzie książki ukazują się w kilku wersjach, w tym przeznaczonym na kolekcjonerów tak zwanym hardbacku.
W tym wypadku zaś piękna oprawa odpowiada niezwykle interesującemu wnętrzu. „Amerykańscy bogowie” to nie tylko najbardziej znane dzieło Gaimana, jest ono także wyjątkowo reprezentatywne dla jego twórczości. Wraz z głównym bohaterem, Cieniem, oraz towarzyszącym mu panem Wednesdayem wyruszamy w podróż po Ameryce. Kraj ten nie jest jednak takim, jakim się wydaje, okazuje się on pełen starych bogów-uchodźców i nowych, współczesnych bóstw, w których rozgrywki wplątany zostaje protagonista. W charakterystyczny dla siebie sposób Gaiman czerpie z mitologii świata, doprawiając wszystko odrobiną własnej kreacji, co w efekcie daje nową, popkulturową jakość. Jak to u Brytyjczyka – odkrywanie tego, co kryje się pod postrzeganą przez nas warstwą rzeczywistości stanowi największą zaletę lektury.
W przypadku tego wydania „Amerykańskich bogów” kluczowym jest jednak adnotacja, iż mamy do czynienia z wersją autorską, a więc dłuższą, w porównaniu do pierwszej publikacji. Co może zaskoczyć, okazuje się to wadą – styl Gaimana jest nieśpieszny, tempo akcji raczej powolne, te dodatkowe strony nie wpływają więc znacząco na poprawienie jakości lektury, wręcz przeciwnie, można odnieść wrażenie, że w niektórych momentach przydałaby się ręka redaktora, która wycięła by bądź skróciła co bardziej rozwleczone wątki i sceny. Choć i bez tego powieść jest więcej niż dobra, a leżące u jej podstaw światotwórstwo może zachwycić.
Źródło grafiki: huffingtonpost.com
Tagi: gotykliteraturarecenzja
W Boliwii znajdują się najstarsze budowle megalityczne datowane na 17 tys. lat p.n.e., ale mogą liczyć nawet setki tysięcy lat (Poznański). Bloki granitu ważące setki ton przycięte są z wielką precyzją, z kątami prostymi zachodzącymi na siebie i szlifem na powierzchni jakby używano lasery. Posiadają idealnie proste krawędzie i równiuteńko rozmieszczone otwory. Budowle znajdują się nawet na wysokości 4 tys. m. n.p.m., gdzie już nie rosną drzewa, które mogłyby służyć do budowy ramp dla przesuwania tak wielkich i ciężkich bloków. W murach świątyni Tiahuanaco znajdują się rzeźbione głowy przedstawiające nie tylko mieszkańców Ameryki Pd., lecz WSZYSTKIE rasy ludzkie naszej planety, a stela pośrodku dziedzińca – Wirakoczę wyglądem wyraźnie odbiegającego od rasy indiańskiej (posiada wąsy, brodę, których Indianom brak) i raczej przedstawia Sumera z dorzecza Eufratu i Tygrysa.
zajebista książka. tyle w temacie.