





W 1877 roku Thomas Alva Edison zdobył przepustkę do sławy. Po tym jak kilkadziesiąt lat wcześniej wymyślono metodę rejestracji obrazu, teraz on odkrył jak uwieczniać dźwięki.
Wynalazca rozpoczął prace nad fonografem z powodów całkiem osobistych. Cierpiał bowiem na niedosłuch i szukał sposobu, żeby móc odtwarzać sobie dźwięki. Urządzenie zapisywało zmiany fal dźwiękowych na arkuszu folii cynowej za pomocą igły reagującej na wibracje dźwięku. Głośnikiem i mikrofonem zarazem była tuba w kształcie lejka. Gdy igła odtwarzająca przechodziła wzdłuż rowka na cylindrze, słychać było wykonane nagranie. Oczywiście, jakość nagrania tego pionierskiego urządzenia prezentowała się tak, że trudno byłoby cokolwiek zrozumieć. Pierwszymi nagranymi słowami przez fonograf była kołysanka Mary Had a Little Lamb, zaśpiewana osobiście przez Edisona. Pierwszy egzemplarz wyglądał bardziej jak krajalnica do papieru niż urządzenie XX wieku, jednak swoje funkcje spełniał. Na zdjęciu widzimy jego współczesną replikę.
Edison jak to on, niemal natychmiast po publicznej prezentacji opatentował swój wynalazek. Tymczasem po drugiej stronie oceanu francuski wynalazca Charles Cros wpadł na to samo, co Edison, opisując zasadę działania fonografu o kilka miesięcy wcześniej. Niestety dla niego, nie zdołał skonstruować prototypu, a gdy z Ameryki dotarły wieści, że fonograf jest już opatentowany, było po zawodach. Cros oddał się pisaniu wierszy, które publikował u boku takich sław jak Stephane Mallarme czy znany z filmu Agnieszki Holland „Całkowite zaćmienie”, Paul Verlaine. Pracował również nad doskonaleniem technologii fotografii kolorowej. Jednym z ostatnich pomysłów Crosa było przekonywanie rządu francuskiego, by zbudować ogromne lustro, dzięki której ludzkość mogłaby się kontaktować z Marsjanami i Wenusjanami. W 1888 roku Cros zmarł w wieku 45 lat. Oto kolejny zapomniany geniusz!
Edison tymczasem wdrożył masową produkcję fonografu. Początkowo dawało się nagrać około 2 minut dźwięków. Gdy wałki cynowe zmieniono na celuloidowe, długość uległa dwukrotnemu zwiększeniu. Z biegiem lat fonografy zostały wyparte przez płyty gramofonowe. Technologia pozostała jednak z grubsza ta sama.
Źródło grafiki: edisontinfoil.com
W Boliwii znajdują się najstarsze budowle megalityczne datowane na 17 tys. lat p.n.e., ale mogą liczyć nawet setki tysięcy lat (Poznański). Bloki granitu ważące setki ton przycięte są z wielką precyzją, z kątami prostymi zachodzącymi na siebie i szlifem na powierzchni jakby używano lasery. Posiadają idealnie proste krawędzie i równiuteńko rozmieszczone otwory. Budowle znajdują się nawet na wysokości 4 tys. m. n.p.m., gdzie już nie rosną drzewa, które mogłyby służyć do budowy ramp dla przesuwania tak wielkich i ciężkich bloków. W murach świątyni Tiahuanaco znajdują się rzeźbione głowy przedstawiające nie tylko mieszkańców Ameryki Pd., lecz WSZYSTKIE rasy ludzkie naszej planety, a stela pośrodku dziedzińca – Wirakoczę wyglądem wyraźnie odbiegającego od rasy indiańskiej (posiada wąsy, brodę, których Indianom brak) i raczej przedstawia Sumera z dorzecza Eufratu i Tygrysa.
Płyt gramofonowych nie słuchałem od bardzo dawna. I któregoś dnia dostałem stary, zapomniany gramofon Sony. Prosty model z lat 80-tych, miał uszkodzoną igłę. Leżał długo, aż w końcu wymieniłem wkładkę i urządzenie ożyło. Byłem pod wrażeniem, jak dobra jest jakość dźwięku. Stare płyty kojarzyły mi się z trzeszczącymi nagraniami z lat 30-tych, a tu wielkie zaskoczenie. Głębia i dynamika bardzo mi się podobały. Po tym odkryciu udało mi się odbyć bardzo ciekawą rozmowę z człowiekiem, który w Polskich Nagraniach zajmował się procesem przygotowania produkcji płyt winylowych. Słuchałem tego co najmniej tak, jak opowieści o wykuwaniu mieczy w czasach wypraw krzyżowych. Teraz, gdy ktoś pyta jaki chciałbym dostać prezent na gwiazdkę, odpowiedź mam prostą – czarny krążek!
Mi to bardziej przypomina dziurkacz 😀