


Dzieła Philipa K. Dicka z reguły dobrze prezentują się na ekranie, nie inaczej jest z nagrodzoną Hugo historią alternatywną z 1962 roku.
Jeśli technologia jest jak narkotyk, który wciąga i uzależnia, to jakie są jej efekty uboczne? Niekoniecznie muszą być przyjemne, ale czy od razu zabójcze?
Jak wyglądałaby alternatywna rzeczywistość, w której w roku 1963 USA wysyłają na gigantycznym statku kosmicznym 600 osób w celu zasiedlenia najbliższej możliwej planety?
Trzeba brytyjskiego komika, żeby w amerykańskiej telewizji poruszyć tematy, które inne miejscowe telewizje kijem by nie dotknęły.
Tytuł nowego serialu State of Affairs może być rozumiany wprost jako „sytuacja”, lecz równie dobrze jako gra słów – „państwo afer”.
Waszyngton to siermiężna rzeczywistość stolicy, Los Angeles to zalane słońcem plaże, a Nowy Orlean to po prostu jazz. Tam jest najprzyjemniej.
Premierowy odcinek serialu „Ostatni Okręt” (Last ship) traktuje o amerykańskim niszczycielu na którym garstka ludzi przetrwała wybuchową pandemię.
Większą niż Stu legendą jest Paul McCartney. Pod koniec lat 60-tych wybuchła plotka, że zginął on w wypadku samochodowym. I że Beatlesi, z jakiegoś niepojętego powodu, tego nie ujawnili i zastąpili go sobowtórem. Kanadyjskim policjantem. Plotka ta stała się strasznie popularnym mitem miejskim, a fani Beatlesów rzucili się robić prywatne dochodzenia w tej sprawie. Zaczęli szukać na okładkach płyt i w tekstach utworów znaków i sygnałów, które miałyby sugerować, że faktycznie jest z Paula trup.