





Wszystko w tym serialu jest mocno znajome, żeby nie powiedzieć wyświechtane przez intensywną eksploatację w innych serialach, a mimo to ogląda się dobrze.
Harry Bosch (Titus Welliver) jest detektywem w Los Angeles. Jako policjant jest typem samotnego wilka, ma gdzieś procedury i regulaminy. Jeśli nie przystają do sytuacji to działa po swojemu, przez co pakuje się w kłopoty. Toczy się przeciw niemu postępowanie w sprawie zastrzelenia podejrzanego w trakcie pościgu. Rodzina zarzuca mu, że sprowokował oponenta i podrzucił mu po fakcie broń, a faktycznie z zimną krwią zastrzelił bezbronnego. Choć wydział spraw wewnętrznych oczyścił go z zarzutów, w sądzie decyduje ława przysięgłych, a ta jest sprawnie manipulowana przez panią mecenas ze strony oskarżenia. Wizyty w sądzie są sprytnym zabiegiem narracyjnym. Słysząc zeznania Boscha, siłą rzeczy dowiadujemy się wiele o nim samym.
Sam Harry ma zagmatwaną przeszłość rodzinną, był wcześniej żołnierzem, służył w siłach specjalnych w Zatoce Perskiej i w Afganistanie. Nie ma rodziny, a demony przeszłości odgania poświęcając się bez reszty pracy. Pomaga mu czarnoskóry partner, detektyw Jerry Edgar (Jamie Hector). Razem starają się rozwiązać sprawę odnalezionego w górach szkieletu dwunastoletniego chłopca.
„Bosch” wygląda jak bliski, bardziej współczesny krewny „Prawdziwego detektywa”. Nie ma tu rozwiązań na skróty, spraw nie rozwiązują komputery dostarczające informacji o tożsamości w pięć minut na podstawie skrawka ubrania. Nie ma też błyskawicznych odpowiedzi w ramach jednego odcinka, to opowieść która się rozwija we własnym tempie. Policjanci przepytują świadków, odsłuchują telefoniczne informacje, ale jak w życiu o odpowiedzi jest trudno, trzeba je sumiennie wypracować. Sama policja zaś nie jest jak w bajce zgrana i szlachetna na wskroś, mają miejsce różne gierki, celuje w tym szef Boscha, który najchętniej pozbyłby się go z policji.
Serial został wyprodukowany przez Amazon, jest ekranizacją powieści Michaela Connelly. W lutym zeszłego roku udostępniono odcinek pilotażowy wraz z balonami próbnymi innych seriali. Po głosowaniu widzów akurat Boschowi się poszczęściło i w lutym tego roku publiczność dostała całą pierwszą serię, składającą się z dziesięciu odcinków. Bosch nie sili się na oryginalność, na interpretacje konwencji policyjnego kryminału na nowo, to po prostu solidna rzemieślnicza robota, osadzona w realiach rzeczywistego świata, ze wszystkimi jego blaskami i cieniami.
Źródło grafiki: diymag.com
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Zarówno książkowy Harry jak i jego serialowy odpowiednik nie są typami gości, z którymi można podrywać panienki na soczyste one-linery. Owszem rzuci czasem jakimś całkiem celnym żartem, ale Bosch to typ skoncentrowanego profesjonalisty. Nie boi się przeciwstawić swoim przełożonym – tak, pojawia się zastępca komendanta policji Irvin Irving grany tutaj przez znanego z „Fringe” Lance’a Reddicka – i twardo obstaje przy swoim. Jeżeli takiego bohatera się spodziewacie w serialu, to wszystko wskazuje na to, że właśnie kogoś takiego dostaliśmy.
Sam Michael Connelly jest mocno zaangażowany w produkcję – bogu niech będą dzięki – ale przyznaje, że na potrzeby telewizji musiał dokonać pewnych zmian w świecie bohatera. Jedną z nich jest na przykład fakt, że Bosch jest 47-letnim weteranem Wojny w Zatoce, który po służbie rozpoczął służbę w policji. Miał nawet raz wrócić do armii po wydarzeniach 9/11. W książkach Harry jest weteranem, ale wojny w Wietnamie. Mi to specjalnie nie przeszkadza. Skoro akcja rozgrywa się współcześnie, to trudno robić z Boscha weterana z Wietnamu.