




Jeden z domniemanych podróżników w czasie panicznie bał się spotkać samego siebie, twierdząc, że to mogłoby doprowadzić do rozpadnięcia się naszego wszechświata.
Maniac Mansion ukazał się w Stanach w październiku 1987 roku, ale na giełdzie na Grzybowskiej dopadliśmy go kilka miesięcy później.
Jest 5 czerwca 1989, protesty na placu Tian’anmen zostały krwawo stłumione przez reżimowe wojsko. Czołgi zaczynają zjeżdżać z ulic Pekinu, kiedy dochodzi do głośnego incydentu.
Wcześniej najstarszą łatką, jaką fizycznie miałem w rękach, była szara dyskietka od Lands of Lore. Westwood wypuszczając w USA edycję CD, dodał do niej serię poprawek.
Są obowiązkowe i intuicyjnie wydają się potrzebne, ale czy rzeczywiście okresowe badania techniczne pojazdów cokolwiek istotnie poprawiają?
Mało kto dziś pamięta, że przez długie lata faktyczna stolicą interaktywnych gier było Chicago. To tam mieściła się prawie cała branża.
Prapoczątki USA nikną w pomroku wydarzeń na wyspie Roanoke, położonej u wschodnich wybrzeży Ameryki Północnej. To tam nastąpiły niewyjaśnione do dzisiaj wydarzenia.
Przypomniałem sobie o nim podczas wizyty w berlińskim Computerspiele Museum. Nazywano go hełmem wirtualnym VFX-1.
Przez cztery miliardy istnienia Ziemi nie działo się zbyt wiele, a potem nastąpiło nagłe przyśpieszenie. Badacze ewolucji i antropolodzy głowią się nad tego przyczyną.
Dynamix znany był z symulatorów, ale po wypuszczeniu Project Firestart w 1989 roku zrodził się pomysł, by produkować gry przygodowe.
W szkole był najlepszym przyjacielem Johna Lennona. Uchodził za prawdziwego artystę, któremu obojętna jest sława. Być może trochę się dziś idealizuje Stewarta Sutcliffe’a.
Dźwięk w grach komputerowych zjawił się dość nagle, niczym meteor, który przeoczony przez astronomów huknął bez ostrzeżenia w Ziemię.
Większą niż Stu legendą jest Paul McCartney. Pod koniec lat 60-tych wybuchła plotka, że zginął on w wypadku samochodowym. I że Beatlesi, z jakiegoś niepojętego powodu, tego nie ujawnili i zastąpili go sobowtórem. Kanadyjskim policjantem. Plotka ta stała się strasznie popularnym mitem miejskim, a fani Beatlesów rzucili się robić prywatne dochodzenia w tej sprawie. Zaczęli szukać na okładkach płyt i w tekstach utworów znaków i sygnałów, które miałyby sugerować, że faktycznie jest z Paula trup.