





W ponure jesienne dni, spacerując wśród szarych kamienic, czasem można natknąć się na ściany budynków przemienione w zaskakujące, surrealistyczne dzieła sztuki.
Autorem muralu na zdjęciu jest niemiecki artysta Christian Kraemer, sygnujący się pseudonimem Dome. Monochromatyczny obraz powstał w ciągu niecałych siedmiu dni przy ulicy Racławickiej w Warszawie. Artysta rozplanował dzieło na ścianie o wymiarach 16,6m x 13,3m, do jego namalowania konieczny był dźwig, a także 35 litrów farby gruntującej białej, 5 litrów gruntu czarnego oraz 21 puszek spreju w celu wydobycia detali. Wernisaż malunku miał miejsce 19 lipca 2013 w ramach piątej edycji festiwalu Street Art Doping.
Interpretacja dzieła zależy od indywidualnej wrażliwości oglądającego, natomiast operuje pewną uniwersalną symboliką. Jaja na kolumnach są symbolem życia. Kogut w pozie zdobywcy, z wypiętą piersią i wspaniałymi piórami, stojący na piedestale może być odniesieniem do patriarchatu. U podnóża są skorupki jajka z którego dopiero co wykluło się dziecko, przy którym kuca matka, zmęczona, wymizerowana. Matka nosi maskę kury, natomiast kształty, podobnie jak dziecko, ma ludzkie. Scena umiejscowiona jest na okrągłej platformie ze wzorem szachownicy, niczym w wirtualnym świecie, poza przestrzenią i czasem. Alternatywne narodziny człowieka? Alegoria więzów rodzinnych? Napuszeni ojcowie kosztem ciemiężonych matek? Interpretacji jest wiele i o to chodzi, o chwile refleksji w codziennym biegu.
Organizatorem Street Art Doping jest Przemysław Dziubłowski. Zamierzeniem festiwalu jest prezentacja wielkoformatowej sztuki w przestrzeni publicznej, reanimacja przestrzeni które zdają się wygasać i nadanie im nowej tożsamości. Aby doświadczać sztuki ulicznej, nie musimy udawać się do muzeum czy galerii, może byc z nami codziennie podczas wyprowadzania psa na spacer czy w drodze po zakupy do sklepu za rogiem. Udowadnia, że nawet w zaniedbane, stare części miasta można tchnąc nowe życie oraz że puszki ze sprejem można wykorzystać do czegoś więcej niż tylko malowania obraźliwych napisów pod osłoną nocy.
Więcej informacji na stronie festiwalu oraz artysty
Źródło grafiki: (C) Jacek Marczewski
W Boliwii znajdują się najstarsze budowle megalityczne datowane na 17 tys. lat p.n.e., ale mogą liczyć nawet setki tysięcy lat (Poznański). Bloki granitu ważące setki ton przycięte są z wielką precyzją, z kątami prostymi zachodzącymi na siebie i szlifem na powierzchni jakby używano lasery. Posiadają idealnie proste krawędzie i równiuteńko rozmieszczone otwory. Budowle znajdują się nawet na wysokości 4 tys. m. n.p.m., gdzie już nie rosną drzewa, które mogłyby służyć do budowy ramp dla przesuwania tak wielkich i ciężkich bloków. W murach świątyni Tiahuanaco znajdują się rzeźbione głowy przedstawiające nie tylko mieszkańców Ameryki Pd., lecz WSZYSTKIE rasy ludzkie naszej planety, a stela pośrodku dziedzińca – Wirakoczę wyglądem wyraźnie odbiegającego od rasy indiańskiej (posiada wąsy, brodę, których Indianom brak) i raczej przedstawia Sumera z dorzecza Eufratu i Tygrysa.