


Wpływu dzieła Roberta Kirkmana na rewitalizację tematu nieumarłych nie sposób przecenić. Okazał się on J. K. Rowling grozy.
Pierwszy zeszyt dziś już kultowego komiksu „Walking Dead” ukazał się w 2003 roku, od tego czasu wydrukowano kolejnych 110, zebranych w osiemnastu pełnych tomach i rozpoczętym dziewiętnastym. W bardzo dużym skrócie, „Żywe trupy” to niekończąca się telenowela z zombiakami w tle. Tak właśnie – w tle. Rewolucyjnym było podejście autorów, dla których zombie-apokalipsa stała się wymówką do postawienia swoich bohaterów w skrajnie dramatycznej sytuacji i obserwowania, jak to ich zmienia. „Żywych trupów” nie czyta się dla efektownych kadrów, na których ktoś miażdży głowę zombiakowi, nie czyta się, by sprawdzić, kto przetrwa. Inaczej – nie czyta się wyłącznie po to.
Choć można, bo swoich bohaterów Kirkman (na zdjęciu siedzi z prawej; obok producenta Grega Nicotero) traktuje nie lepiej niż George R.R. Martin, graficznie zaś nie mogłoby być lepiej. Komiks jest czarno-biały i sądzę, że ta decyzja twórców była jedną z najlepszych, bo zdefiniowała ich dzieło jako efektowne, ale nienastawione na szokowanie scenami gore (z kolorami, kadry pełne krwi i wnętrzności miałby zupełnie inny wydźwięk). Kreska jest realistyczna i precyzyjna, zrezygnowanie z kolorów tylko pomogło w ekspozycji niezwykłego bogactwa szczegółów, w niczym nie osłabiło zaś dynamiki kluczowych scen. Jest jakiś urok w tym „czystym” świecie po apokalipsie, taki minimalizm tylko podkreśla otaczającą bohaterów pustkę, a zabieg opowiadania sporej części historii wyłącznie obrazem pomaga czytelnikowi w uświadomieniu sobie, że oto kroczy przez wymarły świat, zawładnięty przez trupy.
I to dwojakiego rodzaju, ponieważ popularną interpretacją tytułu „Żywe trupy” jest odnoszenie go nie do zombie, a do bohaterów. Oni nie mogą wygrać, przeżyć, wszystkie ich działania sprowadzają się wyłącznie do tego, że odraczają dawno już wydany na siebie wyrok. Przemiana jest zaś stopniowa, bo choć w zombie zamieniają się po śmierci (znamienne – nie trzeba zostać ugryzionym, zombie zostaje także ten, kto umarł naturalnie; a więc bohaterowie noszą to przekleństwo w sobie i nigdy od niego nie uciekną), psychiczna transformacja dokonuje się dużo wcześniej. Najlepiej widać to na Ricku, wiodącej postaci, policjancie kierującym się niezwykłym kodeksem moralnym.
Sęk w tym, że nowa rzeczywistość każde mu ponownie zdefiniować własne wartości, dostosować się i złamać zasady, a czas pokazuje, że liczy się tylko jedno: przetrwać. Właśnie obserwowanie przemiany Ricka, jak i innych bohaterów, stanowi największy magnes, który przykuwa czytelników do kolejnych tomów.
Źródło grafiki: hollywoodreporter.com
Zajrzyj do Sakkary w Egipcie. Jest tam kompleks świątynny mający około dwadzieścia sześć sarkofagów, które są precyzyjnie wykonane z marmuru. Być może nic w tym nadzwyczajnego ale problem rodzi się wtedy gdy zaczniemy myśleć po co i dlaczego ktoś miał by je tam umieszczać zwłaszcza gdy obecnie wszystkie są puste. Ich wielkość z góry mówi o tym, że nie były one przeznaczone dla ludzi. Ich długość jest ponad pięciometrowa a wysokość ponad trzy metrowa. Aby podnieść pokrywę jednego z nich, brak nam we współczesnych czasach narzędzi i technologii aby to uczynić. Ktoś jednak wszystkie je otworzył. Po co?
Greg Nicotero obchodzi trzydziestolecie błaznowania. Pamiętam go jako zarośniętego hipisa. Obecnie dobrze się zestarzał. Wygląda jak agresywny senior.
Robert Kirkman rozpoczął pisanie The Walking Dead z zamysłem, że ma to być produkt o zombie bez napisów końcowych. Że ma trwać i trwać i trwać. I tak już trwa, 100 zeszytów wydanych w USA, przy czym numer setny chyba będzie najlepiej sprzedającym się pojedynczym zeszytem w roku 2012… To wiele mówi. Jest to najlepszy komiks nie-superhero jaki czytałem i cały czas czytam. Oby trwał jak najdłużej.
Ostatnio przeczytałem gdzieś, że Robert Kirkman wraz z Charliem Adlardem obmyślili już jakiś „koncept” końca serii, ale nie wiedzą czy i kiedy doprowadzą do tegoż zakończenia. Ja tam wierzę w Kirkmana odkąd przeczytałem pierwszy numer The Walking Dead. Jestem fanem jego pracy (szczególnie Invincible. Najlepszy komiks superbohaterski we wszechświecie indeed) i wiem, że cokolwiek on postanowi, cokolwiek napisze, będzie lepsze niż się człowiek spodziewa.