




Jednym ze źródeł energii rozpatrywanych pod kątem podróży międzygwiezdnych są miniaturowe czarne dziury. Brzmi groźnie, ale podobno jest to bezpieczna metoda.
Termin kugelblitz, z niemieckiego dosłownie „piorun kulisty”, ukuł w 1955 amerykański fizyk i pionier badań nad czarnymi dziurami, John Wheeler. Zresztą termin „czarna dziura” również jest jego autorstwa, tyle że został wymyślony jakieś dwanaście lat później. Wheeler postulował, że jeśli w odpowiednio małą przestrzeń wciśnie się odpowiednio dużo energii, to powstanie miniaturowa czarna dziura, taka czarna dziureczka. Wskazówkę jak bardzo trzeba ściskać dał w 1916 roku niemiecki astronom Karl Schwarzschild. Wyliczył on bowiem równania na promień sfery, w jaki trzeba skompresować masę, aby prędkość grawitacyjnej ucieczki z jej powierzchni równa była prędkości światła. Gdybyśmy chcieli ściskać obiekt o masie Ziemi, to w pudełku od zapałek by grzechotała, bo promień Schwarzschilda w tym wypadku wynosi niecały centymetr.
Tylko jaki pożytek z supermasywnego, choć bardzo poręcznego obiektu, z którego nic nie jest w stanie się wydostać, nawet najszybszy „biegacz” Wszechświata, czyli światło? Poglądy na temat fatalistycznego charakteru czarnych dziur zaczął rewidować w 1974 roku brytyjski fizyk Stephen Hawking, postulując, że emitują one promieniowanie. Większe czarne dziury mniejsze, mniejsze czarne dziury większe. Poruszamy się oczywiście na grząskim gruncie fizyki teoretycznej, gdyż ze stuprocentową pewnością nikt czarnej dziury, ani tym bardziej wydostającego się z niej promieniowania Hawkinga do tej pory nie widział.
Niemniej to wysoce teoretyczne źródło energii, można by także w teorii podpiąć do nieistniejącego jeszcze silnika, który zamieniałby energię w napęd. Gdyby obudować nasz kugelblitz czymś w rodzaju miniaturowej sfery Dysona, aby pozyskiwać całą wypromieniowywaną energię oraz przetworzyć ją ze stuprocentową sprawnością na ruch, to hipotetycznie dałoby się osiągnąć jedną dziesiątą prędkości światła w niecały miesiąc. Oczywiście nie ma perpetuum mobile, więc nasz kugelblitz w końcu się zużyje, skończy. Czy prościej będzie na jego miejsce wstawić nowy, czy też rakiety międzygwiezdne będą jednorazówkami?
Źródło grafiki: ddmcdn.com
Tagi: eksploracjafizykagwiazdy
W Boliwii znajdują się najstarsze budowle megalityczne datowane na 17 tys. lat p.n.e., ale mogą liczyć nawet setki tysięcy lat (Poznański). Bloki granitu ważące setki ton przycięte są z wielką precyzją, z kątami prostymi zachodzącymi na siebie i szlifem na powierzchni jakby używano lasery. Posiadają idealnie proste krawędzie i równiuteńko rozmieszczone otwory. Budowle znajdują się nawet na wysokości 4 tys. m. n.p.m., gdzie już nie rosną drzewa, które mogłyby służyć do budowy ramp dla przesuwania tak wielkich i ciężkich bloków. W murach świątyni Tiahuanaco znajdują się rzeźbione głowy przedstawiające nie tylko mieszkańców Ameryki Pd., lecz WSZYSTKIE rasy ludzkie naszej planety, a stela pośrodku dziedzińca – Wirakoczę wyglądem wyraźnie odbiegającego od rasy indiańskiej (posiada wąsy, brodę, których Indianom brak) i raczej przedstawia Sumera z dorzecza Eufratu i Tygrysa.