



Podczas zaplanowanego w Warszawie na 25-27 września konwentu Pixel Heaven jednym z gości będzie legendarny Jeff Minter, od niemal trzech dekad aktywny autor gier.
Urodził się w podlondyńskim Reading, ale nigdy nie ciągnęło go do dużych firm. W jego ojczyźnie kiełkował przemysł gier, rodziły się i upadały legendy, a Minter trwał, niczym drogowskaz nieustannie pokazujący drogę ku lepszym czasom. Jego kariera i upór są fascynujące, dające przykład nowym pokoleniom autorów gier.
Tworzenie gier zaczął w drugiej połowie lat 70. Pisał gry na Commodore PET, które jednak zaginęły w pomroku dziejów. Pierwszym jego rozpoznawalnym dokonaniem stało się Attack of the Mutant Camels z 1983 roku, wydane na C64 oraz Atari 800XL. Na kasetach pełnych prostych zręcznościówek ta gra robiła potężne wrażenie swoim tytułem. W czasach gdy tytuły były krótkie i proste, ten zaskakiwał swoją abstrakcyjnością. Sama gra była równie dziwna. Klon Defendera, w którym zamiast główek obcych atakowały się przerośnięte wielbłądy. W innych grach Mintera pojawiały się lamy czy owce, zawsze chodziło o strzelanie i dość surrealistyczną otoczkę. Programista zyskał z tamtego czasu pseudonim Yak. Jak sam powiadał, jego fryzura była zawsze bujna, czuł więc pewien sentyment do włochatych jaków. Poza tym w czasach gdy na automatach w Hall of Fame wpisywało się za pomocą trzech znaków, ksywa Yak stała się przydatna.
Yak nie gardził też ZX Spectrum. W latach dziewięćdziesiątych pracował dla Atari i innych korporacji. Omawianie całej kariery Jeffa Mintera zajęłoby kilkadziesiąt ekranów monitora. Nie odpuszcza do dziś – jego gry ukazywały się na Xboksa 360, a ostatnio na iPod Touch! To chyba jedyny twórca w obrębie wirtualnej rozrywki, który przeszedł tak długą drogę. Choć jego produkcje nigdy nie były rewolucyjne, to dostrzec w nich można dostrzec duszę Yaka.
53-letni twórca przybędzie do Warszawy, żeby się spotkać z fanami oraz opowiedzieć o swojej karierze. Pixel Heaven stanie się jednym miejscem, gdzie będzie można go spotkać. Oprócz tego na imprezie pojawi się m.in. Sam Barlow, twórca popularnego obecnie Her Story.
Źródło grafiki: 3djuegos.com
W Boliwii znajdują się najstarsze budowle megalityczne datowane na 17 tys. lat p.n.e., ale mogą liczyć nawet setki tysięcy lat (Poznański). Bloki granitu ważące setki ton przycięte są z wielką precyzją, z kątami prostymi zachodzącymi na siebie i szlifem na powierzchni jakby używano lasery. Posiadają idealnie proste krawędzie i równiuteńko rozmieszczone otwory. Budowle znajdują się nawet na wysokości 4 tys. m. n.p.m., gdzie już nie rosną drzewa, które mogłyby służyć do budowy ramp dla przesuwania tak wielkich i ciężkich bloków. W murach świątyni Tiahuanaco znajdują się rzeźbione głowy przedstawiające nie tylko mieszkańców Ameryki Pd., lecz WSZYSTKIE rasy ludzkie naszej planety, a stela pośrodku dziedzińca – Wirakoczę wyglądem wyraźnie odbiegającego od rasy indiańskiej (posiada wąsy, brodę, których Indianom brak) i raczej przedstawia Sumera z dorzecza Eufratu i Tygrysa.