





Jak to jest, że prędkościomierz w samochodzie zawsze pokazuje zawyżone wskazania, niezależnie czy jest to używany grat, czy nówka z salonu?
O tym, że różnica faktycznie jest łatwo się przekonać wykonując równoległy pomiar prędkości przy pomocy GPS. O ile GPS dość obiektywnie mierzy faktyczną prędkość, niezależnie od rodzaju pojazdu na podstawie namiarów z satelitów, o tyle urządzenie w samochodzie może być obarczone błędami.
Typowy prędkościomierz zlicza obroty kół. Podobnie jak w liczniku rowerowym, ważne jest poprawne ustawienie wielkości opony. Przy prędkościach 100km/h już małe różnice mogą powodować błędy wskazań. A wielkość opon zmienia się w wyniku zużycia bieżnika, zmiany opon z letnich na zimowe, zmiany ciśnienia w oponach.
Prawo w Unii Europejskiej stanowi, że licznik nigdy nie może wskazywać mniejszej prędkości niż faktyczna, a także nie może wskazywać prędkości większej niż 110% faktycznej prędkości plus 4km/h. Oznacza to, że jadąc z faktyczną prędkością 100km/h na liczniku możemy widzieć 114km/h i nie będzie to podstawą do reklamacji.
Producentowi opłaca się podawać zawyżone wskazania, ponieważ nie ryzykuje przekroczenia dolnej granicy dokładności, np. w wyniku niedopompowanych opon, co mogłoby mieć kosztowne konsekwencje gdyby udowodniono, że do wypadku doszło w wyniku zaniżonego wskazania prędkości. A dopuszczalny margines górny jest dość duży. Jednocześnie kierowca czuje się lepiej, ponieważ ma wrażenie, że szybciej jedzie i ma pewien bufor, tym większy im szybciej jedzie, kiedy dochodzi do pomiaru faktycznej prędkości przez policję lub fotoradar.
Podobnym naciąganiem są maksymalne zakresy pomiaru prędkościomierza. Nierzadko sięgają 260km/h w samochodach, które odmawiają dalszego przyspieszania przy 200km/h, przynajmniej w kraju w większości równinnym jakim jest Polska. Tu znowu chodzi bardziej o samopoczucie właściciela samochodu niż faktyczną potrzebę tak dużej skali.
Zastanawiające jest to, że o ile wskazania prędkościomierza są umyślnie zawyżone, ze względu na możliwe błędy związane z zmianami wielkości opon w czasie eksploatacji pojazdu, o tyle producenci twierdzą, że wskazania licznika przejechanych kilometrów są bliższe prawdy. Przy takiej samej metodzie pomiaru co prędkościomierz nie mogą być zupełnie poprawne, ale przynajmniej nie jest narzucana 10% górka.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Sam się tym kiedyś zainteresowałem, po kupieniu nawigacji. Potem zrobiłem parę testów na autostradzie, z porównaniem prędkości z blatu, GPSa i liczenia słupków. Wyszło mi rzeczywiście że autostradowe 140 osiągam, gdy na blacie jest jakieś 155, a GPS dość dobrze się zgadza ze słupkami.
Ale przy niższych prędkościach to już nie jest takie proste (jakaś nieliniowa ta zależność jest), a wykresów na papierze milimetrowym to już mi się nie chciało robić.
Ogólnie przyjmuję, że trzymanie się +10km/h to dobry kompromis pomiędzy ograniczeniami, a wkurzaniem wszystkich ludzi, którzy za mną jadą.
Ale do artykułu mam jedną uwagę. Z matematycznych zagadek w pewnej książce wiem, że niedopompowane opony nie powodują, że koła obracają się szybciej. W końcu gumy dookoła jest cały czas tyle samo, a sama opona się na feldze nie ślizga.
Zamiast tego mogliby wspomnieć, że można w aucie zmienić profil opony i rozmiar felgi, bo jakoś im to umknęło.
Odnośnie tych niedopompowanych opon – nie do końca jest tak jak piszesz. W przypadku koła, jego obwód ma decydujący wpływ na drogę pokonaną w ciągu jednego obrotu (obwód=dystans). A obwód bezpośrednio wynika z promienia, który w tym przypadku powinien być mierzony od środka okręgu do miejsca styku opony z asfaltem (a nie do dowolnego punktu na okręgu). W przypadku lekkiego kapcia opona płaszczy się w miejscu styku powodując skrócenie się promienia i co za tym idzie zmniejszenie się obwodu całego koła, w skutek czego dane koło w ciągu jednego obrotu pokonywać będzie mniejszy dystans niż nabite na max.
Sporo jeżdżę z GPSem, mam trochę zmodyfikowanego nissana Pick-up’a D22 i na fabrycznym ustawieniu było koło 10% zawyżenia licznika (im szybciej tym więcej), w tej chwili mam założone 35calowe koła (fabryczne około 30cali) i zwolnione przełożenie w mostach z 7:37 na 7:39 i do 90 km/h licznik idzie równo z GPS, powyżej licznik zaczyna zaniżać (fabrycznie zawyżał) ot taka ciekawostka, na fabrycznych przełożeniach zaniżał by jeszcze bardziej.
Maksymalne zakresy prędkościomierza są z reguły stałe dla danego modelu auta i nie wynikają z chęci dania kierowcy „dobrego samopoczucia” posiadania potencjalnie szybkiej bryki, ale z tego, że w danym modelu montuje się szeroką gamę silników – od jakiś np. 1.9 TDI do 3.2 TFSI, gdzie te ostatnie bez bólu osiągają np. 240 km/h i trochę bez sensu (w dobie powszechnej unifikacji) byłoby dawania różnych tarcz prędkościomierzy w zależności od mocy silnika.