




Pierwsze w pełni automatycznie otwierane i zamykane drzwi skonstruował Heron z Aleksandrii prawie dwa tysiące lat temu.
Mechanizm otwierania drzwi zastosowano w greckiej świątyni. Wykorzystywał on siłę pary wodnej. Drzwi zawieszone były na długich osiach wpuszczonych w podłogę. Pod poziomem podłogi osie te owinięte były linami z jednej strony przymocowanymi do ciężarka, który pełnił rolę przeciwwagi, z drugiej do dużego wiadra.
Przed świątynią kapłani rozpalali ogień na specjalnym ołtarzu. Ogień podgrzewał powietrze zawarte w pustym postumencie ołtarza, para wodna wypychała wodę z naczynia w postumencie przez rurkę do wiadra przy osiach. Wiadro pod wpływem ciężaru wody obracała osie i otwierała drzwi.
Po zakończonej ceremonii i wygaszeniu ognia na ołtarzu, ciśnienie powietrza w postumencie wracało do normy, a woda z wiadra przelewała się z powrotem do postumentu, na podobnej zasadzie jak przelewamy wodę z akwarium przy pomocy rurki do niżej położonego naczynia.
Każdy z nas obserwował podskakującą na parze przykrywę garnka z gotującą się zupą, ale trzeba naprawdę genialnego pomysłu, żeby zastosować podobną zasadę do automatyki drzwi i to na tysiąc osiemset lat przed rewolucją przemysłową.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
W Boliwii znajdują się najstarsze budowle megalityczne datowane na 17 tys. lat p.n.e., ale mogą liczyć nawet setki tysięcy lat (Poznański). Bloki granitu ważące setki ton przycięte są z wielką precyzją, z kątami prostymi zachodzącymi na siebie i szlifem na powierzchni jakby używano lasery. Posiadają idealnie proste krawędzie i równiuteńko rozmieszczone otwory. Budowle znajdują się nawet na wysokości 4 tys. m. n.p.m., gdzie już nie rosną drzewa, które mogłyby służyć do budowy ramp dla przesuwania tak wielkich i ciężkich bloków. W murach świątyni Tiahuanaco znajdują się rzeźbione głowy przedstawiające nie tylko mieszkańców Ameryki Pd., lecz WSZYSTKIE rasy ludzkie naszej planety, a stela pośrodku dziedzińca – Wirakoczę wyglądem wyraźnie odbiegającego od rasy indiańskiej (posiada wąsy, brodę, których Indianom brak) i raczej przedstawia Sumera z dorzecza Eufratu i Tygrysa.
W naszej świadomości (powszechnej/laickiej) istnieje raczej silnik parowy (maszyna jak się okazuje) Jamesa Watta. Moc pary zaprzęgnięta do pracy. Rok 1763. Taki sobie „człowieczek” Heron z Aleksandrii… wymyślił sobie silnik. Parowy oczywiście. Zbudował go i go pokazywał (tzw bania Herona). Ot tak. Jak się obracał. I na tym poprzestał. A wystarczyło wstawić oś z kołami. I mamy lokomotywę. W I wieku naszej ery!!! Niezłego kopa dostałaby nasza cywilizacja. Na tego kopa musieliśmy czekać prawie dwa tysiące lat, bo to przecież maszyna parowa zrewolucjonizowała nasz świat. Dwa tysiące lat czekania, bo geniusz idiota nie podłączył silnika do… do czegokolwiek… i nie zaprzągł go do pracy!!!! Pokrętnie działają ludzkie umysły. Dwa tysiące lat opóźnienia.
To absolutnie nie był mechanizm parowy, wykorzystywał jedynie zjawisko zwiększania objętości przez rozgrzane powietrze