


O Charlesie Talleyrandzie, który był klasycznym przedstawicielem Starego Świata wraz z jego ustalonym porządkiem, krążyło wiele anegdot.
Między innymi ta, że Klemens von Metternich dowiedziawszy się o śmierci francuskiego dyplomaty, zaniepokojony miał zapytać: „Dlaczego on to zrobił?”. Dzięki szytym grubymi nićmi intrygom i trikom dyplomatycznym udawało się Talleyrandowi przetrwać kolejne ekipy rządzące, z napoleońską włącznie. Ale były to czasy, gdy przeciwnika nie trzeba było publicznie przekonać, tylko załatwić mu jak najszybsze widzenie z katem. Władzę generalnie utożsamia się z przywilejem wydawania rozkazów. We władzy realizuje się więc thymos. Jose Ortega Y Gasset pisał: „Normalny i stały stosunek między ludźmi, który nazywamy „rządzeniem” nigdy nie bierze swoich początków z siły, lecz na odwrót”. I to jest zasadnicza zmiana, jaka dokonała się w ciągu ostatnich, powiedzmy, dwustu lat, jeśli chodzi o sprawowanie władzy. Siła stała się zakamuflowana. Czasem wręcz ujawnienie, że próbowało się stosować po cichu siłę, może doprowadzić do skandalu, czego efektownych przykładów aż nadto. Charles van Doren pisał w swojej Historii wiedzy: „W państwie teokratycznym demokracja obłożona jest klątwą. Toteż nic dziwnego, że Stany Zjednoczone, będąc najbardziej demokratycznym państwem, zostały uznane przez Chomeiniego i irańskich imanów za siedlisko zła. Tyran narzucający narodowi religię nie może bowiem dopuścić do świadomości swoich zwolenników myśli o państwie demokratycznym zamiast teokratycznego. Musi w sposób kategoryczny ogłosić, że demokracja to dzieło szatana”.
W takim kraju jak Stany Zjednoczone najpotężniejszy człowiek musiał z uśmiechem na twarzy zaprzeczać insynuacjom, iż uprawiał na terenie Białego Domu miłość z kimś innym niż żona. Podobne wystąpienia skierowane wobec jakiegokolwiek króla w XVIII wieku skończyłyby się dla oratora w najlepszym razie dekapitacją. Teraz głowy państwa wtopione są w szersze procesy interakcji wspomnianych wcześniej państw-wysp. Tylko wobec braku rozwiniętej komunikacji silna, bezwzględna władza centralna jawi się jako naturalny sposób rządzenia i podporządkowania.
Okazało się przy tym, że liberalna demokracja nie taka zła. Czysty liberalizm gospodarczy wzywa ludzi, aby się bogacili w nieskończoność. Gdy doda się do tego łagodne hasła demokracji, zaprawi odrobiną tolerancji w wydaniu plakatowym, pomieszanej z political correctness, powstanie mieszanka akceptowalna dla całego spektrum społeczeństwa, od yuppies począwszy, poprzez emerytów, a na ekologach skończywszy. „Wielu demokracjom nie wystarcza już ochrona życia, wolności i własności – zdefiniowały także prawa do prywatności, podróżowania, zatrudnienia, odpoczynku, niczym nieskrępowanego doboru partnerów seksualnych, aborcji, dzieciństwa. Nie trzeba chyba wyjaśniać, że liczne spośród tych praw są niejasne i wzajemnie sprzeczne” – powiada co prawda Charles van Doren. Tylko że nie oznacza to jakościowej zmiany kursu, a jedynie próby ruchów w obrębie liberalnej demokracji. Funkcjonują one w ramach demokracji jako nieszkodliwe egzotyki.
Widząc, że nie można generalnie niczego zmienić, godne pożałowania organizacje, jak Greenpeace czy ruch szwedzkich feministek walczą, chciałoby się powiedzieć że z nudów, o absurdy. Kapitalizm jest w porządku, tylko używajmy wobec Boga formy bezosobowej i okujmy łańcuchami wszystkie elektrownie atomowe.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.