





Choć jest to obecnie mało popularne i niezbyt poprawne politycznie, są naukowcy, którzy twierdzą, że obserwowane ocieplenie klimatu nie jest skutkiem działalności człowieka.
Poglądy i argumenty tej grupy ludzi są przedstawione w brytyjskim filmie dokumentalnym „Wielki szwindel z globalnym ociepleniem” (The Great Global Warming Swindle). Przede wszystkim przytaczane są dane historyczne, były okresy w nie tak dawnej historii, kiedy klimat był dużo chłodniejszy, mniej więcej w XVI w. Z kolei w okolicy XII wieku klimat w Europie był dużo cieplejszy niż jest obecnie, mimo że nie było wtedy samochodów, fabryk, odrzutowców oraz populacja ogólnie była mniejsza. Paradoksalnie okres większego ciepła jest kojarzony z dobrobytem, budowano katedry, zbiory w winnicach były obfite, ludziom żyło się lepiej. Kilka tysięcy lat temu, w epoce kamienia łupanego też były okresy ocieplenia, mimo to niedźwiedzie polarne dotrwały do czasów współczesnych. Na zdjęciu widzimy lodowiec w kojarzonej z ciepłymi klimatami Argentynie.
Wysnuwanie wniosku o globalnym ociepleniu jako skutku emisji CO2 w wyniku działalności człowieka w ciągu ostatnich stu lat wydaje się w tym świetle nieco naciągane i tym torem podążą argumentacja filmu. Dlaczego komuś miałoby zależeć na szerzeniu takiej propagandy? Jak nie wiadomo o co chodzi, zwykle chodzi o pieniądze. Na pewno zyskują wszystkie osoby i instytucje zajmujące się klimatem, bo strach przed globalną katastrofą napędza rządowe finansowanie badań i granty dla uczelni. Gdyby ktoś otwarcie powiedział, że problemu nie ma, nikt tak chętnie nie płaciłby za kolejne raportu, analizy i symulacje. Z punktu widzenia krajów rozwiniętych, które energie potrzebną dla gospodarki wytwarzają z elektrowni atomowych lub z elektrowni wiatrowych, korzystne jest ograniczanie emisji CO2, bo hamuje to gospodarki mniej rozwinięte, oparte na paliwach kopalnych, co sprawia, że są mniej konkurencyjne. To tak jakby w wyścigu samochodów kierowca pojazdu elektrycznego, nałożył ograniczenie na dopływ benzyny pojazdu spalinowego swojego konkurenta.
Udział dwutlenku węgla w atmosferze wynosi obecnie 0.04%. Nawet gdyby jego udział wzrósł dwukrotnie, dalej będzie to mniej niż jedna tysięczna składu gazów w atmosferze, której główne części stanowi azot w 78% oraz tlen w 21%. Wręcz badanie udziału CO2 uwięzionego w głębokim lodzie Antarktydy pokazuje korelację odwrotną, paradoksalnie spadek temperatury zbiega się w czasie ze wzrostem poziomu Co2. Wiara we wpływ CO2 na klimat, przypomina wiarę w dobroczynne właściwości leków homeopatycznych, w których udział czynnika aktywnego jest też liczony w promilach. A straszenie ludzi tym, że klimat się zmienia, to tak jakby straszyć nadejściem zimy. Klimat się zmienia, bo taka jest jego natura, okresy ocieplenia jak i oziębienia są przejściowe, być może trzeba się z tym po prostu pogodzić. Prędzej niż w emisji dwutlenku węgla, którego udział w atmosferze jest minimalny, jego przyczyn można prędzej szukać w zmianach emisji energii słonecznej, z czym człowiek póki co nie ma nic wspólnego.
Źródło grafiki: pixabay.com
Tagi: energiakataklizmyklimat
Zajrzyj do Sakkary w Egipcie. Jest tam kompleks świątynny mający około dwadzieścia sześć sarkofagów, które są precyzyjnie wykonane z marmuru. Być może nic w tym nadzwyczajnego ale problem rodzi się wtedy gdy zaczniemy myśleć po co i dlaczego ktoś miał by je tam umieszczać zwłaszcza gdy obecnie wszystkie są puste. Ich wielkość z góry mówi o tym, że nie były one przeznaczone dla ludzi. Ich długość jest ponad pięciometrowa a wysokość ponad trzy metrowa. Aby podnieść pokrywę jednego z nich, brak nam we współczesnych czasach narzędzi i technologii aby to uczynić. Ktoś jednak wszystkie je otworzył. Po co?
To że lody topnieją jest faktem. Natomiast pytanie brzmi czy stanowi to efekt działalności człowieka.
Coraz mniej lubię komentować bzdety takie jak z tego artykułu linkami do Wikipedii, ale kto zechce doszuka sobie dalej sam.
https://en.wikipedia.org/wiki/Scientific_opinion_on_climate_change
Oczywiście nadal pozostaje te 5% czy inne 144,000 buntowników z wyboru, którzy wiedzą na pewno że wszystko spisek, że magia, metafizyka, tajemnica, bo tak teraz trzeba, bo dobrze być żołnierzem wyklętym, bo prawdziwy mężczyzna pali węglem i kopie gejów a nie czuje wiatr we włosach. Optymistyczne jest to że wariaci zawsze są w mniejszości i poza biciem piany w internecie wpływu na rzeczywistość nie mają.
Artykuł w Wikipedii często gęsto asekuruje się słowem „prawdopodobnie” (likely), dokładnie 34 razy. To jest słowo klucz, z reguły pomijane przez różnych propagandystów, a także tych, co za nimi idą w owczym pędzie. Nikt nie udowodnił ponad wszelką wątpliwość co jest przyczyną zmiany klimatu, ale ograniczanie rozmowy na ten temat do ostatnich kilkudziesięciu lat i wyłącznie do emisji CO2 zakrawa na żart. Para wodna też jest gazem cieplarnianym, a kilkaset lat temu było cieplej bez wzrostu CO2, no i z tym „bzdetem” zrobić?
Są naukowcy którzy nie wierzą w ewolucje, są tez i tacy którzy wierzą ze stworzył nas jakiś bóg. Naukowcy to określenie pewnej grupy ludzi i głupota jest zakładać ze mogą być jacyś inni od „zwykłych” ludzi. Poza tym pytanie prawidłowe powinno brzmieć nie czy mamy jakiś wpływ na klimat, tylko jak duży jest to wpływ i czy możemy coś zmienić. Każdy organizm ma wpływ na środowisko, a działalność człowieka zmienia klimat i jest to zauważalne w mniejszych skalach. Np. Nawozy zatruły Bałtyk i wymierają organizmy, osuszanie jezior (morze aralskie ), zapory wodne, nadmierny połów który przyczynić się może do nadmiernego rozwoju planktonu, bakterii i dalszych zmian. To powoduje nierównowagę i może powodować wydzielanie się rożnych substancji szkodliwych dla niektórych organizmów, bo ze wpływa na lokalny ekosystem to chyba nikt nie ma wątpliwości. Oczywiście ze wszystkie mniejsze ingerencje w środowisko wpływają na globalny klimat. Pytanie jak bardzo. Gadanie tylko o co2 jest zaślepianiem oczu.
No i doczekamy się chyba mini epoki lodowcowej. Badacze z NASA na początku 2014 roku poinformowali, że ze Słońcem dzieje się coś nieoczekiwanego. Pod koniec roku sformułowali wniosek: są to takie same warunki jak podczas minimum Maundera. Liczba plam słonecznych maleje w sposób znaczący od 2011 roku, jednocześnie wybuchy na Słońcu są coraz rzadsze. Dlatego można prognozować, że za 40 lat nastąpi nawrót miniepoki lodowej, powtórzy się minimum Maundera i będzie trwało mniej więcej tyle samo – około 70 lat.
Żyję na tym świecie wystarczająco długo żeby jeszcze pamiętać alarmistyczne artykuły (naukowe) w prasie początku lat siedemdziesiątych wieszczące globalne ochłodzenie, braki żywności, migracje ludności i wojny tym spowodowane. Dziś „globalne ochłodzenie” zastąpiono „globalnym ociepleniem” („migracje i wojny” się nie zmieniły). Cóż ekolodzy muszą z czymś walczyć – taka widać ich natura. Ciekawe czy wykażą odrobinę wstydu jeśli ich przepowiednie się nie spełnią? Ci nawiedzeni naiwniacy będą świecić oczami a cwaniacy którzy się na globalnym „czymś tam” dorobią, pławić się w dostatku…
Lawinowy wzrost CO2 w atmosferze i pękanie lodowców na Arktyce nazywasz przypadkiem? Zawsze mnie fascynuje, jak tacy radykałowie to tłumaczą.
Rekordowo zimny maj i wrzesień, śnieg w Tajlandii, Wietnamie, Iranie, Izraelu, gdzie to globcio? Upały w czerwcu u nas i w styczniu w Australii są jak najbardziej naturalne, nienaturalny jest śnieg w maju (matury 2017) oraz mrozy -65 w całej Rosji. Ocieplenie to najgłupsza teoria spiskowa w historii. Faktem są mrozy w miejscach gdzie nie powinno ich być. Jakoś na razie połowa świata ma za zimno, żeby mieszkać a nie ma tych migracji na południe. Globcio jedynie dałoby dobry klimat dla każdego kraju. Organizm ludzki spokojnie wytrzymuje do 50 C. Za to już poniżej 15 potrzebujemy ochrony. Na razie w połowie świata jest za zimno, przynajmniej okresowo, a wojen i migracji brak, ocieplenie sprawiłoby, że te różnice się zatrą. Szkoda, że jest tylko teorią spiskową, a w realnym życiu z roku na rok coraz zimniej.