



Dzisiaj mija szczególny dzień. Dokładnie 50 lat temu Atari ogłosiło wprowadzenie na rynek automatu, który miał roznieść w puch konkurencję wraz z konsolą Magnavox Odyssey włącznie.
Był największą szychą w Hollywood, człowiekiem, który kreował i strącał gwiazdy z firmamentu. A potem sam został strącony. Kto dziś jeszcze pamięta o Michaelu Ovitzu?
Birmingham początku lat osiemdziesiątych. Region dotyka fala bezrobocia wywołana reformami Margaret Thatcher. Na ulicach czuć marazm i beznadzieję.
Drogie dzieci, jeśli byłyście dziś grzeczne, opowiem wam bajkę o praszczurze nie tylko platformówek, ale poniekąd wielu gier przygodowych.
W 1981 r. w całych Stanach Zjednoczonych automaty do gier przyniosły dochód w wysokości 5 mld dolarów. Spędzono przy nich około 75 tys. godzin roboczych.
W 2013 r. minęło pół wieku od śmierci Marilyn Monroe. Nie w albumach formatu A4, lecz na dwóch płytach DVD znajduje się bodaj najwierniejsze wspomnienie o aktorce.
W 1986 roku brytyjski scenarzysta komiksowy Alan Moore przedłożył w wydawnictwie DC Comics projekt historii, która w nowatorski sposób ukazywała życie superbohaterów.
Travis Bickle wyruszył na ulice Nowego Jorku tego samego upalnego lata, gdy wybrzeża Ameryki pustoszył rekin ze „Szczęk”. Martin Scorsese lepiej od Spielberga przetrwał próbę czasu.
Było lato 1992 roku, pamiętam to dobrze, bo reprezentacja Janusza Wójcika dokonywała w Barcelonie cudów. Wynik typu 5:1 z jakimś zespołem był niepamiętny od czasu mundialu w Hiszpanii.
Kariera Petera Jacksona dzieli się na okres przed „Władcą Pierścieni” oraz późniejsze splendory. Te pierwsze lata działalności Nowozelandczyka są dzisiaj prawie całkiem zapomniane.
Widziałem rzeczy o jakich wy ludzie możecie tylko śnić. Wszystkie te chwile zatoną w powodzi czasu niczym łzy na deszczu. Czas umierać? O nie, Blade Runner wciąż żyje i dobrze się ma.
W amerykańskim kinie lat 50. zaczęły się pojawiać nieznane wcześniej lęki. Dominował strach przed radioaktywnym skażeniem, inwazją z kosmosu oraz… ze Wschodu.
Większą niż Stu legendą jest Paul McCartney. Pod koniec lat 60-tych wybuchła plotka, że zginął on w wypadku samochodowym. I że Beatlesi, z jakiegoś niepojętego powodu, tego nie ujawnili i zastąpili go sobowtórem. Kanadyjskim policjantem. Plotka ta stała się strasznie popularnym mitem miejskim, a fani Beatlesów rzucili się robić prywatne dochodzenia w tej sprawie. Zaczęli szukać na okładkach płyt i w tekstach utworów znaków i sygnałów, które miałyby sugerować, że faktycznie jest z Paula trup.