Według wersji podręcznikowej trzeci i ostatni poszkodowany w wyniku działań Oswalda. Postać mniej problematyczna niż Edwin A. Walker czy JFK, ale jednak zagadkowa.
Przypomnijmy, że badająca sprawę śmierci JFK komisja Warrena ustaliła, że kilka miesięcy przed zabójstwem prezydenta, Oswald miał dokonać nieudanego zamachu na emerytowanego generała Walkera, o czym donosiliśmy tutaj. O samym zabójstwie JFK pisaliśmy na Tungusce wielokrotnie, więc tym razem zajmijmy się tym co wydarzyło się 40 minut po zamachu, czyli około godziny 13:10 dnia 22 listopada 1963 r.
Zostawmy na boku sprawę, czy Oswald w ogóle strzelał do JFK. Z całą pewnością był na miejscu zbrodni, czyli na Dealey Plaza. Wersja oficjalna i nieoficjalna są w miarę zgodne w relacjonowaniu dalszych okoliczności związanych z Oswaldem. Wiadomo z zeznań świadków, że opuścił on budynek składnicy książek głównym wejściem, po czym – jako osoba nie posiadająca prawa jazdy – udał się autobusem (lub został podwieziony samochodem, jak chcą niektórzy badacze) do domu, w którym wynajmował pokój. Oswald przeżywał w tamtym czasie kryzys małżeński, będąc na skraju separacji, przez co żona z dwoma córkami mieszkała osobno, na przedmieściach Dallas. W pokoju Oswalda sprzątaniem zajmowała się Earlene Roberts. Jedna z kluczowych postaci dla całej sprawy, ponieważ jej zeznania przed komisją Warrena – bez żadnej wątpliwości prawdziwe i logiczne – czynią całość jeszcze bardziej zagmatwaną.
Tuż przed godziną 13:00 Roberts widzi wchodzącego do domu Oswalda. Ubrany jest tak jak zwykle chodził do pracy, czyli w koszulę z rękawem. Oswald nie mówiąc nic, zaszywa się w swoim pokoju. I teraz uwaga, bo to jeden z ciekawszych motywów całej sprawy – otóż Roberts jest zdziwiona, bo przed domem od pewnego czasu stoi policyjny samochód. I gdy Oswald przychodzi, tenże samochód dwukrotnie daje znak klaksonem. „Tit-tit” – jak ujmuje to sama przesłuchiwana. Wówczas około godziny 13:05 Oswald wychodzi, ubrany w kurtkę na suwak. Sprzątaczka zdąży jedynie powiedzieć „Widzę, że się pan spieszy”, po czym domniemany zabójca prezydenta skieruje się do pobliskiego przystanku, z którego autobusy odjeżdżają na północną stronę miasta. Tyle widziała Roberts.
Ta „północna strona” ma znaczenie, ponieważ niemal w tym samym czasie, około półtora kilometra na południe od miejsca zamieszkania Oswalda ma miejsce dziwne wydarzenie. Patrolujący teren oficer J. D. Tippit zostaje zastrzelony na ulicy. Wdał się w kłótnię z idącym chodnikiem człowiekiem, a ten wlepił mu cztery kule. Odnalezione w pobliżu łuski od tych kul, jak stwierdzono, pochodziły z pistoletu Oswalda – znalezionego przy nim w momencie zatrzymania w kinie kilkadziesiąt minut później. Samych naboi nie zdołano zidentyfikować, gdyż uległy one znacznej deformacji. Świadkowie tego wydarzenia byli zgodni, że miało ono miejsce o 13:10. Część z nich, przesłuchiwana przez komisję Warrena, twierdziła, że widziała Oswalda, inni zaś nie mogli tego potwierdzić. Miejsce zbrodni widzimy na prezentowanej fotografii.
Powstaje pytanie numer jeden: jakim diabelskim przypadkiem Tippit mógł zaczepić Oswalda, skoro w tamtym momencie, 40 minut po zamachu na JFK nie było jeszcze wiadomo kto strzelał do prezydenta? O godzinie 12:45 policjanci otrzymali przez radio polecenie poszukiwania zamachowca, tyle że wciąż nie było wiadomo jak on wygląda. Mogli co najwyżej próbować zatrzymywać podejrzanie wyglądające osoby – czego efektem było m.in. zatrzymanie słynnych trzech trampów na Dealey Plaza. Po drugie, zakładając nawet, że Oswald zmienił zamiar i z przystanku autobusowego udał się piechotą, nie miał prawa przejść półtora kilometra w pięć minut. Zarówno FBI jak i Secret Service przeprowadzały próby na tym terenie i nawet poruszając się bardzo szybkim krokiem, drogę łączącą oba miejsca przemierzano w minimum 12 minut. Czyli jest praktycznie niemożliwym, żeby Oswald znalazł się w miejscu, gdzie Tippit został zastrzelony.
Chyba że? No, właśnie, chyba że Oswald tę drogę pokonał nie piechotą, ale na przykład w policyjnym samochodzie. Część badaczy jest zdania, że Tippit odgrywał rolę w spisku, a mianowicie miał za zadanie ewakuować Oswalda z miasta. Pisał o tym już w 1964 roku Thomas G. Buchanan. Tippit otrzymując swe zadanie, nie został poinformowany, kto będzie tą osobą. Gdy się zorientował, że to człowiek związany z zabójstwem JFK, próbował go aresztować, co zakończyło się dla niego tragicznie. Ewentualnie jego misją było od początku zabicie Oswalda, po czym stałby się narodowym bohaterem, tyle że Lee Harvey go ubiegł. Za jedną lub drugą z tych wersji przemawia szereg argumentów. Choćby to, że policjant miał w Teksasie obowiązek poinformować radiem bazę, jeśli przystępował do legitymowania jakiegokolwiek podejrzanego. Tippit nie zrobił tego. Nie miał w samochodzie partnera, z którym powinien był dokonywać wszelkich policyjnych czynności. Na dodatek jego operacyjny teren był położony w innej części miasta. Mówiąc krótko, w końcowych minutach życia J. D. Tippita coś się bardzo nie zgadza. Oficjalnie wiadomo, gdzie był Tippit do mniej więcej godziny 11:45. Przebywał na Gloco Station, skąd – jak twierdzili świadkowie – nagle w pośpiechu się ewakuował swoim radiowozem. Potem w jego życiorysie pojawia się biała plama. Nie wiadomo, gdzie był ani co robił aż do 13:10. Na marginesie, warto zauważyć, że stacja Gloco znajduje się około 7,7 mili od Dealey Plaza. Google Maps wskazuje, że średni czas przejazdu pomiędzy obiema lokacjami to 11 minut. Zakładając hipotetycznie, Tippit swobodnie mógł zdążyć na odpowiednie miejsce przed 12:30.
Co ciekawe, Tippit w momencie śmierci znajdował się dokładnie w połowie drogi pomiędzy domem Oswalda a jego późniejszego zabójcy, Jacka Ruby’ego. Dodajmy na koniec, że Tippit był uderzająco podobny do JFK. Gdy się porównuje jego najpopularniejsze dostępne w Internecie zdjęcie, pomijając minimalne zakola, jest to twarz Kennedy’ego. Co z tego wynika? Absolutnie nic konkretnego, kolejny przypadek w sprawie morderstwa w Dallas.
Earlene Roberts twierdziła, że samochód który zaparkował pod domem Oswalda miał numer boczny 107 albo 207. Tippit jeździł 10-tką. Earlene Roberts nie zeznała już nic więcej. W 1966 r. zmarła nagle na zawał serca. Autopsji nie wykonano.
Zeznania Earlene Roberts przed komisją Warrena
Źródło grafiki: houstonchronicle.com
Pytanie brzmi: czy to Tippit był strzelcem z trawiastego pagórka? Tak zwanym badgemanem?
Właściwie wszystko co wiadomo na temat działalności Tippita 22 listopada zgromadzono na tej stronie.
http://mcadams.posc.mu.edu/car10.htm
Mnóstwo tekstu i sporo do przetrawienia. Pod artykułem jest ustalony na podstawie zeznań świadków przez komisją Warrena i nie tylko timeline Tippita w krytycznym dla niego momencie. Wynika z niego, że nie wiadomo co policjant robił od około 11:50 do 12:45. O tej drugiej porze pięciu świadków widziało go w Gloco Service Station. Sprawdziłem na Google Maps – to zaledwie 2,7 mili, czyli pięć minut jazdy od miejsca zamordowania JFK. Czyli teoretycznie Tippit mógł być na miejscu zbrodni.
I tu jeszcze jedna ciekawostka – zeznania Abrahama Zaprudera przed komisją Warrena.
http://www.jfk-info.com/wc-zapr.htm
Wynika z nich, że Zapruder podjął decyzję o kręceniu filmu na niecałą godzinę przed przyjazdem JFK. I druga rzecz – twierdził, że ostatni strzał padł z trawiastego pagórka. Dodał zresztą, że tego samego zdania byli policjanci na motorach, którzy natychmiast ruszyli w tamtym kierunku.
Zabójstwo Tippita moim zdaniem – jeśli rzeczywiści zostało popełnione przez Oswalda – to gwóźdź do trumny tych którzy twierdzą ze nie brał w ogóle udziału w zamachu. najprawdopodobniej Oswald nie wytrzymał napięcia po prostu. Potem jeszcze nieprzytomnie wdarł się bez biletu do kina. Przecież tak się nie zachowuje racjonalnie myślący człowiek wynajęty do zabójstwa przez jakąś organizacje.
Z drugiej strony mamy następnego nawiedzonego wariata – jacka Ruby – który ponoć tak jest zakochany w Kennedych ze z tej miłości zabija Oswalda w miejscu które gwarantuje mu w 100% szybkie ujęcie, szybki wyrok i w najlepszym wypadku dożywocie. Do tego łysy koleś z krzaczastymi brwiami co w mieszkaniu planuje zabicie Castro i opracowanie broni biologicznej, którą opracowuje jakaś chemiczka – kochanka Oswalda szpetna jak noc listopadowa przy Marinie. Do tego Clay Shaw.. Wodzirej tego towarzystwa organizujący orgie homo. Ten zbiór szaleńców równie dobrze może sugerować ze zabicie Kennedy’ego to komedia pomyłek w wykonaniu nawiedzonych mitomanów jak również że jest to zasłona dla działań jakiejś grupy, która po prostu sterowała tymi ludźmi dość podatnymi jak się wydaje na sugestie. Przyznam się że nie mam wyrobionego zdania, ale raczej pewny jestem że Oswald jakoś w tym wszystkim uczestniczył. Najbliższy jestem teorii że Oswald był członkiem grupy która była prowadzona przez którąś ze służb. Ta grupa w pewnym momencie urwała się ze smyczy i zaczęła działać na własną rękę. Oswald jako człowiek o niezrealizowanych ambicjach zostania kimś sławnym zaproponował odstrzelenie prezydenta którego jak wiadomo i Shaw i Ferrie też nie znosili. Pomysł Oswalda albo został wyśmiany a Oswald potraktował go poważnie, albo też grupa uknuła plan wspólnie i Oswald miał być kozłem ofiarnym. CIA lub służby marynarki których współpracownikami byli ci ludzie nie miały wyjścia po zamachu i zaczęły przykrywać sprawę w obawie przed własną kompromitacją. Ten schemat znany jest przecież i dziś bo sprawa Bin Ladena i Talibów jest oparta na tym samym schemacie. Dawni współpracownicy którzy urwali się ze smyczy i narobili bałaganu.
Zygmunt Broniarek lansował teorię, że to on zastrzelił Kennedy’ego.