



Miasto w Dolinie Krzemowej staje się coraz modniejsze po ponad dwóch dekadach bezruchu i powracających skojarzeniach z upadkiem Atari.
Z San Francisco jedzie się tam potężnym dwupiętrowym składem Caltrainu. Można też jedną z dwóch autostrad, choćby starą „królewską drogą” El Camino Real, ale wówczas nie poznaje się uroków Palo Alto czy Mountain View.
Miasta i miasteczka w Dolnie Krzemowej, wbrew powszechnym mniemaniom, są raczej opustoszałe. Nikt nie biegnie w garniturze i z teczką pod pachą na autobus, po chodnikach nie snują się zamyśleni kandydaci na nowego Steve’a Jobsa. Pustawymi autobusami w dużej części przemieszczają się ludzie o innym kolorze skóry niż biały. Komunikacja jest tak zaplanowana, by nieliczne autobusy zahaczały o szkoły i przedszkola. Cały ruch koncentruje się na jasnoszarym betonie dróg. Tam też nikt się nie ściga ani nie trąbi. Znanych z naszych ulic wariatów na motorach ani tym bardziej rowerzystów nie uświadczymy. Samochody suną majestatycznie, w dużym natężeniu pojawiając się zwłaszcza w niedzielny wieczór, gdy ludzie wracają z weekendowych wypadów.
Sunnyvale to położony na północy, w sąsiedztwie zatoki San Francisco kompleks biurowy „za autostradą”, części środkowej w skład której wchodzi wiele dzielnic mieszkalnych oraz hotele, oraz południa na którym zabudowa jest luźniejsza, są parki, a cała okolica miękko przechodzi w Cupertino i budynki należące do Apple. Domy są zresztą niemalże takie same – jedno piętro, trójkątny daszek i przyległy garaż.
To miasto widmo, w którym jedynie na Murphy Avenue, uliczce tuż obok stacji Caltrainu, koncentruje się prawdziwe życie. Ów deptak jest w całości wypełniony knajpkami, głównie z Dalekiego Wschodu. Sam Martin Murphy był zresztą założycielem „Słonecznej Doliny”, człowiekiem, który odkupił od Indian ranczo i założył na nim osadę. Życie ożywa tu około południa, a pod wieczór osiąga apogeum. Przyległe osiedle apartamentowców pozostaje martwe, nieczułe na zapachy wydobywające się z witryn i kominów Murphy Avenue.
Ważną ulicą w części biurowej jest Borregas Avenue (na zdjęciu), gdzie niegdyś rezydowało Atari. W końcu to właśnie Rancho Pastoria de las Borregas zakupił Murphy od autochtonów, płacąc niewiele ponad 10 tysięcy dolarów. Do dziś w Sunnyvale stoi odtworzony drewniany dom założyciela osady, w którym funkcjonuje muzeum.
Sunnyvale warto zobaczyć, żeby poczuć bezdusznego demona informatyki. Ale życie tam dłużej niż przez tydzień zapewne oznacza katorgę.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.